chyba mamy zepsuty przekaźnik wentylatora, w każdym razie ruszyliśmy rano do Rybnika z zamiarem zakupu nowego. na miejscu Wojtek prowadzi nas do znanego sobie warsztatu, niestety jest zamknięty. odwiedzamy kilka sklepów i hurtowni, ale bez rezultatu. w jednym z warsztatów elektromechanicznych dostajemy za 15 zł używany przekaźnik, dzięki czemu możemy bezpiecznie ruszyć w dalszą drogę. pozostały jeszcze tylko zakupy w Lidlu i tankowanie.
na obiad zatrzymujemy się w restauracji w Czeskim Cieszynie (N 49 45 11,80 E 18 6 50,72)
nie zrozumieliśmy się z kelnerką i dostaliśmy 3 razy menu, czyli tego dnia rosół i knedliki z sosem oraz dodatkowo dwie zupy czosnkowe. wiemy, że nie damy rady zjeść wszystkiego, mimo że bardzo smaczne. hitem okazuje się zupa czosnkowa, która podawana jest w miseczce, a na osobnych talerzykach grzanki (nawet po namoczeniu w zupie nie stają się zbyt miękkie) oraz starty ser, który po wsypaniu do zupy rozpuszcza się i “ciągnie” przy jedzeniu- rewelacja!
a wszystko jak to w Czechach w bardzo przystępnych cenach 🙂
najedzeni mkniemy dalej. ruch jest spory, na drodze ciągniki, tworzą się korki… ale Czechy się szybko kończą. Słowacja- winieta dla mnie kosztuje ponad 24 E, no ale trudno, jedziemy. 30 kolejnych kilometrów to zwykła droga krajowa, korki, roboty drogowe 🙁 gdzie ta autostrada? w końcu jest i od tej pory jedzie się rewelacyjnie!!! nie wiadomo kiedy mijamy Bratysławę, a potem granicę z Węgrami? tuż za nią zjeżdżamy na drogę krajową nr 15 (Rajka), następnie skręcamy na drogę nr 86 i jest całkiem nieźle. w miejscowości Janossomorja zatrzymujemy się, by rozprostować kości, dzieci bawią się na placu zabaw.
widoki mamy czasami ciekawe…
a czasami takie sobie…
jedziemy dalej drogą nr 86, która staje się coraz bardziej dziurawa, natrafiamy na kilka odcinków ruchu wahadłowego, całe szczęście nie tracimy dużo czasu. na noc zatrzymujemy się na parkingu w okolicy Redics, tuż przed granicą ze Słowenią. kosztuje 5 E i jest tutaj nawet darmowy internet (N 46 37 04,51 E 16 28 00,51).