O 5 rano przyszedłem na parking. Odpaliłem samochód i w kamerze cofania zobaczyłem pusty bagażnik rowerowy. Wyskoczyłem z samochodu i już było pewne, że w nocy po wycięciu dziury w siatce i rozcięciu grubego łańcucha skradziono nam 2 rowery… Szok, że ktoś śmiał ruszyć moją własność, niedowierzanie, że stało się to na strzeżonym parkingu, rozgoryczenie, bo oznacza to wyjazd bez rowerów…
Zgłaszam sprawę policji, po niecałej godzinie przywożą młodego człowieka, który dokonuje pewnych czynności… Odnajdujemy w krzakach łańcuch, ale policjant nie robi zdjęć, nie szuka odcisków, spisuje tylko protokół- coś mi mówi, że rowerów nie mam szans odzyskać… mam wprawdzie podać później numery rowerów na komendzie, ale nie mam złudzeń 🙁
Tymczasem zaczynamy się szykować, pośpieszne pakowanie trwa do południa… Po powrocie Oli ze szkoły i szybkim obiedzie ruszyliśmy w drogę. Wiedzieliśmy już, że lodówka dalej niesprawna, że wyżywienie w związku z tym będzie trudniejsze i droższe. Humory mieliśmy bardzo dobre, bo i cel naszej wyprawy nie byle jaki. Chorwacja: palmy i owoce morza, słońce i czysta ciepła woda Adriatyku!!!
na nocleg zatrzymaliśmy się na stacji Shell za Częstochową (N 50 43 05,05 E 19 09 09,32), tak by rano w 2 godzinki znaleźć się w Rybniku. pojawił się problem z samochodem: wentylator chłodnicy się nie wyłącza- było ciemno więc zdjąłem klemy z akumulatora, rano zobaczę co się stało…