Mimo obaw o glosna muzyke- spalo nam sie dobrze kolo tawerny w Skafidia. Rano obudzil nas na chwile ryk osiolkow:) Udalo nam sie jeszcze przysnac i ponownie zwierz nas wybudzil- tym razem owieczki i ich dzwonki:)

Drzewa, przy ktorych stalismy, zeby miec choc odrobine cienia okazaly sie byc zamieszkale przez mrowki! Dowiedzielismy sie o tym rano kiedy slady po ugryzieniach nie pozostawily zludzen co do ich pochodzenia;)

Postanowilismy wiec, ze dziewczynki wykapia sie jeszcze raz rano i jedziemy na nasz ostatni punkt wyprawy- na Kalogrie. Nie chcemy miec gniazda mrowek w aucie!
Krzys z corkami wyladowali w wodzie. Na plazy bylo juz sporo tubylcow. Ja zas zajelam sie robieniem dokumentacji fotograficznej okolicy. Oto co zwrocilo moja uwage – zabawny mini samochodzik…

ujecie calej zatoczki- jak z filmu…

okoliczne skalki…

przystojna jaszczurka…

prom na tle wyspy Zakhyntos…

rybacy wracajacy do portu…

Przy tawernie sa prysznice wiec po kapieli panny skorzystaly ze slodkiej wody i moglismy ruszac!

Po drodze mijalismy wielkie stragany warzywno owocowe, na ktorych prym wiodly ogromne, pomaranczowe dynie! U nas beda dopiero we wrzesniu:)

Krajobraz wokol Kalogrii urozmaicaja pinie w ciekawym ksztalcie- jak grzyb nuklearny:)

Dojechalismy na miejsce wg wskazan gps i okazalo sie, ze na plazy sa 3 knajpy z glosna muzyka, parking wielki wiec szans na intymnosc i grila nie ma, ale jest pierwszy widziany przez nas w Grecji Toi Toi!:))) Czesc serwisu bedzie wiec mozliwa;)


Krzys wszedl na dach auta i dojrzal w niewielkiej odleglosci drugi, mniejszy parking. Stal na nim jakis kamperek. Podjechalismy tam i okazalo sie, ze miejsce jest kameralne, ciche, mozemy rozlozyc markize, zrobic obiad na grilu i jest rowniez Toi Toi!:)
Dziewczyny zabraly sie od razu do artystycznego odreagowywania zwiedzania Olimpii- zaczely malowac:)

Rodzice tez zaczeli odreagowywac- otworzyli rozowe wino;)
Po jakims czasie bylo nas juz trzy kampery. Potem cztery:)

Mowia, ze Kalogria jest wspanialym wyborem zarowno dla tych, ktorzy zaczynaja wedrowke po Peloponezie jak i dla tych, ktorzy juz musza sie pozegnac z tym rajskim miejscem…
Piekna, duza piaszczysta plaza, woda czysta i niewiarygodnie ciepla! Tak cieplej nie mielismy ani razu w czasie naszej wyprawy! Nie chlodzi po prostu:)


Nie ma jednak miejsc idealnych;) Wada tego miejsca ujawnila sie dopiero po zachodzie slonca i my ta wade Kalogrii wybaczamy mimo, ze zagonila nas do kampera na reszte wieczoru;) Wada jest mala, bzyczy i ma dluga trabke, ktora wpija sie w cialo i wypija krew;) Masa wyglodnialych komarow pojawila sie po zachodzie z okolicznych terenow podmoklych! Udalo mi sie zrobic jeszcze zdjecie pozegnalnego zachodu slonca- nie wiem czy jutro bedzie rownie spektakularny…

Kiedy siedzielismy poznym popoludniem przy kamperze, obok pakowala sie po plazowaniu grecka rodzinka: rodzice i dwojka dzieci. Tata zagadal do nas skad jestesmy? Po uslyszeniu odpowiedzi zaczal prowadzic mila pogawedke:) Przedstawil cala swoja rodzine, z wdziecznoscia przyjal rewanz z naszej strony. Pytal jak nam sie podoba Grecja, Peloponez, rozmawialismy o jedzeniu w Grecji, polecil na przyszlosc zwiedzenie wyspy pomiedzy Kreta i Rodos o nazwie Karpathos. Radzil rowniez zabrac do domu wielki kawal sera feta- na Peloponezie robia najlepszy w calej Grecji!:) Apostolakis (tak ma na imie glowa rodziny) jest kolejnym przesympatycznym i serdecznym Grekiem jakiego spotkalismy! Wszyscy napotkani ludzie na Peloponezie okazali sie byc ciekawymi swiata, milymi dla xeno (czyli obcych) i bardzo pomocnymi.
Jutro ostatni dzien na greckiej plazy, ostatnie kapiele w Morzu Jonskim, ostatnie muszelki….:(