Rano jak zwykle o 9 zameldowalismy sie na plazy:) Wrak o tej godzinie prezentuje sie bardzo malowniczo:)
Dziewczynki zabraly sie od razu do zaplanowanej pracy: tworza obrazki na kamieniach dla babci. Maluja morze, plaze i posypuja ja piaskiem przywiezionym specjalnie z plazy Simos na wyspie Elafonisos…
Po jakims czasie dolaczaja do nas znajomi, ktorzy wczoraj zjechali i czworka dzieciakow z zapalem oddaje sie budowaniu z piachu!:) Az milo patrzec na ten dzieciecy zapal i moc wyobrazni:)
Po ciezkiej pracy kapiel smakuje wyjatkowo:)
Okolo poludnia plazujace obok nas greckie rodziny zaczynaja raptownie zwijac swoje majdany, pokrzykuja do siebie, co chwile patrza na morze, cos pokazuja i wygladaja na spanikowanych! Jedna z kobiet podchodzi do mnie i wymachujac rekami tlumaczy cos po grecku…zaczynam domyslac sie, ze mowi o wielkiej fali, ktora ukazala sie na horyzoncie! Bez wahania zwijamy koce, parasole, wyciagamy dzieci z piachu i bez plukania sie biegniemy do kamperow! Jestesmy naprawde niezle wystraszeni. Kolega przypomina sobie, ze slyszal iz taka fala tworzy sie raz do roku na Morzu Srodziemnym i moze byc grozna…
…po chwili na parking zajezdza auto, w nim dwoch panow w takich samych granatowych koszulkach z emblematami…ida na plaze, obserwuja wode i ….odjezdzaja. Grek z grajdolka obok podchodzi do mnie i uspokaja, ze fala zostala stlumiona przez wysoka temperature. Upewniam sie, ze jest juz bezpiecznie, ale skoro sie spakowalismy postanawiamy nie czekac do jutra i przeniesc sie w inne miejsce. Jest już pora sjesty, a chcielismy zobaczyc plaze przy Mavrovouni- jedziemy wiec tam- to niedaleko, ok 10 km stad.
Jadac przez Gythio sprawdzamy dostepnosc parkingu na dzien nastepny- w porcie. Wyglada ok, ale dzis (niedziela) jest pelny- sporo autobusow. Mamy nadzieje, ze w zwykly dzien tygodnia bedzie luzniej.
W Mavrovouni bardzo nam sie podoba:) Sa prysznice na plazy, mamy widok na morze, stoimy pod drzewem i plaza jest z grubego piasku czy tez drobnego zwirku:) Dzieci szczesliwe, a o to przeciez chodzi:)
Do bardzo poznych godzin nocnych zajmujemy sie degustacja greckich bialych win, prowadzimy Polakow rozmowy, a na koniec zostajemy uraczeni czyms niesamowitym! Zapach i smak budzi wspomnienie lasow, ktore tak chetnie odwiedzamy w kraju- Borow Tucholskich:) Trunek pachnie i smakuje ziemia, ogniem i dymem…mchami i wrzosem…dziekuje Wam Mili Moi:)!