Loading...

Z Cesenatico wyjechalismy naszym zwyczajem o swicie. Bez specjalnych przeszkod w postaci korkow dotarlismy w poblize przeleczy Brenner. Pogoda po drodze byla zmienna jak to czesto w gorach bywa: “czasem slonce, czasem deszcz…”:) Bardzo malownicze sa chmury w Alpach- nieraz juz o nich pisalam- mam do nich wielki sentyment i nieustajaco mnie zachwycaja! Lody, bita smietana, krem waniliowy- to przychodzi na mysl kiedy sie na nie patrzy:)

Staramy sie bardzo utrzymac w tajemnicy przed dziewczynkami ostatnia atrakcje jaka dla nich zaplanowalismy ukladajac trase powrotna w Grecji, a mianowicie zwiedzanie muzeum krysztalu Swarovskiego w Wattens. Kazde z nas chetnie pusciloby juz pare, ale jestesmy dzielni;) Nasza uwage przykuwaja alpejskie krajobrazy…zamki na wzgorzach…i autostrada biegnaca na wysokich slupach! Naprawde wysokich! Z naszej drogi widzimy korek jaki utworzyl sie w kierunku przeciwnym do naszego.

Kiedy stajemy na obiad w Bolzano Krzys musi znowu czyscic smoka:( Wkurza sie i zapowiada albo gruntowne czyszczenie zbiornika paliwa albo wymiane baku na nowy- przy okazji wiekszy. Smok wyglada jak co kazde 1000 km- nieladnie:(

Po polgodzinnej przerwie ruszamy dalej w droge. Podziwiamy mleczno szmaragdowy kolor rzeki Eisack…

…momentami szosa wije sie i nie wiadomo, ktora nitka jest nasza…?;)

Okolo 17 km przed Innsbruckiem przejezdzamy przez miasteczko Matrei am Brenner. Obiecujemy sobie solennie wrocic tu i przyjrzec sie dokladniej tej kolorowej miescinie: domy cale w obrazkach, elewacje jak w domkach dla lalek:) Miasto zbudowane jest na kilku poziomach, a kolor rzeki wpisuje sie w kolorystyczna konwencje:)

W pewnym momencie autostrada staje sie prawdziwie autostrada do nieba:) Odwazny pomysl architekta wymuszony uksztaltowaniem terenu zaowocowal konstrukcja niesamowita…!

Ciesze sie, ze nie jedziemy autostrada;) Mam lek wysokosci!

Po chwili widzimy juz Innsbruck. Miasto polozone w dolinie, otoczone szczytami gorskimi nie nastraja optymistycznie…lubie szeroka perspektywe, daleki horyzont i nieograniczona panorame- trzeba sie tu urodzic, zeby zaakceptowac takie ograniczenia…

Uwieczniam oczywiscie slynny obiekt w tym miescie czyli skocznie Bergisel, ktora swoja nazwe wziela od rzeki Isel- przeplywajacej przez doline- turniej czterech skoczni nie moglby sie bez niej obyc:)

Tuz przed Wattens informujemy dziewczyny, ze czeka je ponad godzina w towarzystwie blyskotek, iluzji ze swiata koloru, dzwieku i ksztaltu…jednym slowem- zaczarowany swiat krysztalow! Na parkingu wita nas skromna myszka…

…oraz mniej skromna trawiasta twarz olbrzyma, ktory strzeze skarbow muzeum:)

Sa tez atrakcje na swiezym powietrzu, ale pogoda nie sprzyja parkowym wedrowkom- ograniczymy sie tylko do zwiedzenia zamknietego obiektu muzealnego. Pani sprzedajaca bilety pyta skad jestesmy i daje nam przewodniki po muzeum napisane w jezyku polskim! Mile:)

W kolejnych salach spotykamy rozne formy stworzone z krysztalow i przy ich wykorzystaniu. Dziela wykonane reka mistrzow takich jak Pablo Picasso, Andy Warhol, Marc Chagall, Salvador Dali i inni…Jesli kiedykolwiek bedziecie w poblizu to namawiam na wizyte! Kiedy planowalismy odwiedzic to miejsce Krzys powiedzial: “dziewczynkom sie spodoba! One lubia blyskotki:)” Okazalo sie, ze nie tylko dziewczynki byly zachwycone:) My tez mielismy obled w oku i uleglismy magii krysztalu! W czasie zwiedzania gosciom towarzyszy muzyka podkreslajaca urok i tajemniczosc kolejnych wystaw oraz instalacji.

W jednej z sal odbywa sie niekonczacy teatr…artysta pokazuje jak schematyczne i powtarzalne sa nasze dni, jaki wplyw ma na mezczyzne kobieta- wszystko przy wykorzystaniu maszynerii-robotow…i przy demonicznej muzyce. Niezapomniane wrazenia i prowokacja do rozmow z dziewczynami o koniecznosci przezywania zycia intensywnie, ciekawie, zeby nie byc jedna z wielu srubek w machinie. O wykorzystaniu kazdej chwili…bardzo inspirujace!

Potem byl krysztalowy kalejdoskop…

…swietlne pismo…

…miniatury z krysztalu…

…podwodny swiat…

…labirynty…

…i wielka, zmieniajaca kolory meduza! Przypomniala moja przygode na plazy Bouka;)

Potem jeszcze historia rodziny, ktora z krysztalu uczynila dzielo sztuki na wielka skale…i najslynniejsze eksponaty…

…i na koniec oczywiscie sklep;) Niestety uleglismy, poniewaz Krzys zobaczyl szczesliwego kota rodem z Japonii (znaczy idea pochodzi z Kraju Kwitnacej Wisni:)) Maneki-Neko wykonanego z krysztalu! Coz- bedzie najcenniejszym okazem w naszej kolekcji:) Pani z obslugi prezentowala nam go w bialych bawelnianych rekawiczkach- niezly chwyt marketingowy;))) Jednak trudno kotkowi odmowic uroku:)

Ostatni rzut oka na glowe olbrzyma i ruszamy do Schwaz oddalonego ok 12km od Wattens. Krzys znalazl w przewodniku ADAC informacje, iz jest tam plac dla kamperow z mozliwoscia zrobienia serwisu. Mamy nadzieje na wieczorne zwiedzanie…:)

W Schwaz czekal na nas stellplatz z serwisem za cale 4 euro:) Zjedlismy kolacje bo bylo juz po 18 i ruszylismy na obchod miasteczka. Sam parking umieszczono na cichym, spokojnym osiedlu, a tuz przy wyjsciu z niego stoi gablota z darmowymi planami miasta i propozycjami tras zwiedzania- bardzo mily gest w strone kamperowcow!

Do centrum jest bardzo blisko. Przez most i juz!:)

Miejscowosc sliczna! Malowane stare domy, kazda kamieniczka inna…jak ja to lubie:)

Jako gratis- jestesmy wlasciwie sami jesli nie liczyc zupelnie przypadkowych osob, ktore czasem gdzies przemknely. Swoja droga dziwne, ze w sobote wieczorem miasto jest wlasciwie wymarle!

Piekne detale przykuwaja wzrok…

W pewnym momencie schodzimy tajemniczymi schodkami za kosciolem i trafiamy w niesamowite miejsce. Na wewnetrzym dziedzincu koscielnym utworzono niewielki park! Teren zielony okalaja podcienie, ktorych sciany kryja mogily- grobowce znanych, zasluzonych i wartych upamietnienia obywateli miasta Schwaz.

Zapadajacy zmierzch tylko poteguje swiadomosc przemijania, osamotnienia, melancholii…

…opuszczamy to kontemplacyjne miejsce i ruszamy dalej… mijamy siedzibe Franciszkanow…

…w miasteczku zapalaja sie latarnie…jest cicho…

…pieknie! Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na usypiajace juz gory i my rowniez pelni wrazen kladziemy sie do lozek. Trudno uwierzyc, ze jeszcze kilka dni temu grzalismy kosci na greckiej plazy;)

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

You may use these <abbr title="HyperText Markup Language">html</abbr> tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.