Miejsce noclegowe w Edessa moge polecic z czystym sumieniem. Idac ta ulica kawalek dalej (doslownie 100 metrow) znajdziemy wodospady i park.
Rano, kiedy wyjezdzamy jest niewielki ruch…
Droga do Floriny jest ladna. Szeroka, ma dobra nawierzchnie.
Robimy zakupy w Lidlu we Florinie. Krzys dolewa plyn do chlodnicy. Woda, ktora wczesniej dolalismy wyparowala;) Tankujemy tez do pelna przed jazda w gory. Lepiej miec pelny bak:) Wyjezdzamy z Floriny i…zaczynaja sie serpentyny! No, niby o tym wiedzielismy- widac na mapie- ale jednak napiecie zawsze jest.
Musimy wspiac sie naprawde wysoko- tak wysoko naszym autem jeszcze nie bylismy! Przelecz Pisoderi lezy na wysokosci 1555 m! Spory odcinek drogi jest w remoncie.
Na jednym z zakretow jacys panstwo robia zdjecia rozerwanej barierki i tego co zostalo z auta, ktore ta barierke przekroczylo:(((
Nareszcie jestesmy na przeleczy! Droga byla bardzo trudna… Jest tu tawerna, wyciag narciarski i zimowy kemping dla narciarzy:) Tzn stoja rozstawione przyczepy kempingowe z zimowymi przedsionkami.
Spotkalismy tu ksiedza, ktory na zwyczajowe “kalimera” zatrzymal sie i pogawedzil z nami angielsko- grecko- migowym;) Byl zainteresowany naszymi planami zwiedzania Grecji,pytal o zdrowie Walesy, wyrazil radosc z powodu upadku komunizmu z Polsce i zgodzil sie, ze kapitalizm to tez w sumie nic dobrego:)
Czytalam, ze w tych gorach zyja niedzwiedzie- takie znaki to potwierdzaja.
Za przelecza ciagle wspinamy sie i wspinamy….
Napodziwialismy sie do syta pieknych widokow. Teraz zjazd i….znowu strome podjazdy;) i juz jestesmy w Agios Germanos!:)
Zmeczeni ciezka droga pierwsze kroki kierujemy do tawerny. Bardzo mily wlasciciel przyjmuje zamowienie, ale nie chce nam podac tego co zamawiamy!;) Chodzi mianowicie o to, ze Ola jest milosniczka smaku kawowego i czasem, sporadycznie robie jej frape (troche slabsza niz dla doroslych- chodzi o smak i zapach), pan powiedzial, ze wg jego oceny Ola jest za mloda na kawe i podal dziewczynom soki, a jako gratis czekoladowy mus:) Podobal mi sie ten facet z zasadami:)
Idziemy teraz zobaczyc z czego slynie ta gorska miescina, a mianowicie stary kosciol z XI w. Agios Germanos caly we freskach (niektore sa oryginalne).
Kosciolek przyklejony jest do nowszego kosciola (parafialny) powstalego pod koniec XIX wieku.
Kosciol parafialny ogromnie nam sie spodobal! Tyle kolorow!
Bogato zdobiony ikonostas.
Spotykam znowu mojego dobrego znajomego:)
Zabudowa miasteczka bardzo stara, klimatyczna…
…a lawenda tak dorodna! Wyzsza od Marianny:)
Dziewczynki zostaja na placyku (pod czujnym okiem Nikosa (ojca rowniez dwoch corek- wlasciciela tawerny:) a my idziemy do punktu informacyjnego.
Pani pracujaca w informacji jest Greczynka urodzona w Taszkiencie, studiowala w Minsku i swietnie mowi zarowno po grecku, angielsku jak i po rosyjsku:)! Na imie ma Aleksandra:)
Dostalismy broszury i informatory na temat obu Presp i okolicy oraz zapewnienie, ze na kazdy e-mail pani Aleksandra z radoscia odpowie:) Jedziemy do Psarades!
Nikt nigdzie nie napisal, ze do Psarades jest taka droga!! W sumie 6 km serpentyn!! 3 km w gore i tylez samo w dol! Nic dziwnego, ze diabel tam mowi dobranoc….Widoki pojawiajace sie na kolejnych zakretach troche rekompensuja trud wjazdu:)
Po pierwszych 2 km (na oslode chyba;) jest punkt widokowy- zaparlo nam dech!
Widac stad groble dzielaca Wielka i Mala Prespa i fragment mniejszego jeziora…
Mozemy z duma powiedziec: “tu bylismy”:)
Na samym szczycie gory czeka nas niespodzianka! Urokliwy kosciolek Agios Georgios.
Patron przy wejsciu…
…wpisujemy sie do ksiegi pamiatkowej…
Wnetrze jest proste, kolorowe, bardzo nam sie podoba!
…nie musze chyba przedstawiac…?;)
Obok swiatyni jest miejsce piknikowe. Las, cykady i upal….
Teraz juz “z gorki” do Psarades!
Parkujemy na brzegu jeziora majac za sasiadki…
Idziemy na spacer….moje oczy wypatruja wielkich bialych ptakow…:) Z powodu pelikanow tu jestem! Podchodzi do nas rybak i pyta czy nie chcemy skorzystac z rejsu po jeziorze- mowimy, ze jutro…
…nagle w zatoczce widze go!!! Jest!!!:)
Czujnie reaguje gdy chcemy sie zblizyc…oddala sie. Mam juz jednak pewnosc, ze zobacze ich wiecej!:)
Widok na wioske z pomostow…
Idziemy w strone auta gdy dopada nas inny rybak i po angielsku sugeruje rejs teraz, natychmiast:) Ma jedna chetna rodzine i moze nas zabrac na “doczepke”;) “Dzis 15 euro, a jutro bedzie 30”- zacheca:)) Jak tu nie skorzystac?:)
Krzys biegnie do kampera po wode i jakas przekaske dla dziewczynek bo jestesmy bez obiadu, glodni jak wilki:) My zas sadowimy sie w wygodnej motorowce:) Dziewczynki pierwszy raz poplyna tak szybka lodka! Pan rybak mowi po angielsku, grecku, wegiersku i bog wie po jakiemu jeszcze:) Jest oczytany, dowcipny! Zna geografie Polski, wspomina wizyty (sporadyczne) naszych rodakow w Psarades:) Kiedy rusza to z prawdziwie ulanska fantazja:)! Dziewczyny zatkalo- mnie tez;)
Teraz nastapila najgorsza chwila…:( Tyle miesiecy marzylam o pelikanach….a tu skonczyly sie baterie w aparacie:((( Ta na szybko zmontowana wycieczka spowodowala, ze nie pomyslelismy zeby zabrac zapasowe:((( Cholera, no!:(
Napisze tylko, ze widzialam mase pelikanow. Podplywalismy bardzo blisko, przy nas wzbijaly sie w powietrze i ladowaly… Oprocz nich spotkalismy tez inne ptaki wodne: czaple, kormorany…w ilosciach ogromnych! Rejs trwal okolo godziny…zachwyt tym co zobaczylam bedzie trwal cale zycie…
Rodzina, ktora z nami plynela (rodzice z dorosla juz cora) okazala sie sympatyczna rodzina albanska. Pan archeolog, pani doktor patolog (obecnie wydawca ksiazek swojego meza) i corka tez po archeologii w Grenoble:) Dzieki nim mam nadzieje dolaczyc za jakis czas zdjecia z tego rejsu:) Pani obiecala wyslac na e-mail 🙂
Wycieczka nie obejmuje tylko spotkania z pelikanami. Widzielismy takze malowidla na skalach otaczajacych wody Prespy: 2 obrazy Matki Boskiej, kosciolki przyklejone do skal…do jednego z nich- kamiennego- Panagia Eleousa- musielismy sie wspiac- znajduje sie w jaskini, wysoko nad woda….wrazenie niesamowite! W okolicy tejze jaskini przebiega niewidoczna granica miedzy Albania i Grecja, a niedaleko na morzu granice Albanii i Grecji krzyżują się granicą Macedonii.
Po powrocie z rejsu, oczarowani…poszlismy sie posilic do tawerny, ktorej wlasciciel tak pieknie pokazal nam Prespe.
Po pierwsze Krzys zmienil baterie w aparacie i moge pokazac co smacznego jedlismy. Pstragi z grilla- nie maja sobie rownych! Regionalny przysmak, z ktorego slynie okolica- duza fasola z pieca- pyszna! Salatka i pieczone ziemniaki- swojskie i smaczne! Wszystko okraszone miejscowym bialym winem, a dla dziewczynek lemonada:) Nie wiem ile czasu biesiadowalismy, byla to prawdziwa grecka uczta!
Koty, ktore kreca sie przy stolikach tez mogly liczyc na smaczny kasek:) Marianna karmila je resztkami ryb- pozarly wszystko!
Widok “za oknem” mielismy przepiekny! Wszyscy stali bywalcy tawerny nas zagadywali:) Pan, ktory wiele lat spedzil w Czechoslowacji sprawdzal czy znamy czeski:) Z kelnerem pogadalismy o karpiach- tu najbardziej popularnej rybie:) Zdziwil sie, ze u nas jadamy ja przede wszystkim na Swieta Bozego Narodzenia i to w galarecie:)!
Mialam wrazenie, ze jestem tu od zawsze….czas przeciekal przez palce…
…plataly sie kury, pial kogut…sielanka.
Kiedy slonce obnizylo sie nieco poszlismy sie wykapac…
…woda Wielkiej Prespy jest ciepla, ale dno nieprzyjazne. Ola rozciela piete, na szczescie niegroznie:)
Jestesmy w gorach wiec dosc szybko powietrze zaczelo sie ochladzac przynoszac ulge rozgrzanej skorze i glowom pelnym wrazen tego niesamowitego dnia! Camper diem!;) Zycie jest piekne!