Tak jak mozna sie bylo spodziewac: bar gral ostro, do 5 rano;) Dla odmiany w tawernie bylo wyjatkowo spokojnie! Rano zauwazylismy zwykla krzatanine na plazy i w porcie…
…my tez o 8 bylismy gotowi do dalszej podrozy.
Chcemy sprawdzic jak wyglada polozona niedaleko plaza. Jedziemy jakas szutrowa droga wiec na wszelki wypadek stajemy zapytac miejscowego pastuszka (wiekowy byl:) o droge. To moj pierwszy pelny dialog ze zrozumieniem z tubylcem:) Jestem z siebie bardzo dumna!:)
ja: kalimera!
pastuszek: jassu!
ja: paralia Komitsa?
pastuszek: (ruch glowa w kierunku, w ktorym zmierzamy) 😉
ja: efcharisto poli!
i wymiana usmiechow 🙂 a to jego owieczki:
…a to szuterek;)
Plaza okazala sie byc nawet ladna, faktycznie dluga (podaja, ze ma 7 km!), ale nie bylo gdzie stanac:( Bylo sporo przyczep z greckimi rodzinami, dzialki wzdluz brzegu rozparcelowane, z jednego domu wyszedl wlasciciel i powiedzial, ze nie mozemy tu stac bo zaklocamy mu widok na morze (sic!).
Postanowilismy wiec ruszyc dalej. Przy drodze pasly sie takie zwierzaki: (chyba muly…?)
Nie trafilismy na zadne miejsce postojowe wiec postanowilismy, ze rozdzielamy sie z Basia i Zbyszkiem. Oni jada do corki, do Bulgarii, a my wpadniemy na kemping w Ouranopouli i zrobimy konieczny serwis, pranie itd.
Linia brzegowa przed kempingiem jest zagospodarowana “na bogato”;)
Kemping okazal sie byc bardzo sympatyczny, czysty i spokojny- wiekszosc to rodziny z dziecmi. Dziewczynki dostaly na powitanie po lizaku od wlasciciela, a my wzielismy sie do roboty:)!
Rzut oka na otoczenie:
…i nasz majdan:)
Bylismy na tyle zajeci, ze prawie nie robilam zdjec! Wieczorem trudno bylo mi sie oprzec…
Spac szlismy pozno. Krzys umieszczal relacje na blogu- jest tu internet- w dodatku byl to pierwszy wieczor kiedy moglismy spokojnie posiedziec i pokontemplowac….nie ma komarow! Nie ma dyskoteki!:)))
Az chcialoby sie to jutro powtorzyc, ale tyle plaz na nas jeszcze czeka.
…dobranoc…!