W srodku nocy zaczelo wiac…rano nie bylo slonca (dziwne! Grecja?) a rodziny, ktore zeszly na plaze wracaly po krotkim czasie i odjezdzaly…poszlismy zobaczyc dlaczego…
mijamy pusty “bic bar”….
Okazalo sie, ze “naszej” wczorajszej plazy wlasciwie nie ma;) Zalewa ja woda. Z woda tez przyplynelo mase smieci, roslin itd, tak ze kapiel bylaby malo przyjemna. Silny wiatr tez nie zachecal do plazowania.
Postanowilismy zjesc sniadanie i ruszac dalej. Najpierw jednak dziewczyny napisza kartki do przyjaciolek, a Ola do swojego nauczyciela instrumentu:)
Jedziemy w takim razie do Ormos Panagias- kusza nas swieze ryby lub owoce morza…
Droga jest bardzo malownicza, oznaczona na mapie jako atrakcyjna widokowo….Wijaca sie, pelna zakretow, przejazdow blisko skal i panoram na morze, ktore ogladamy z licznych punktow widokowych.
Po drodze stajemy na znajomym miniparkingu i bierzemy wode.
W Ormos Panagias na stoisku rybnym nie ma dzis tunczyka, na ktorego liczyly dziewczynki, ale na straganie obok sa midia (czyli malze), na ktore liczyl (przede wszystkim) Krzys;)
Bierzemy 3 kilogramy- juz wiem co bede robic na plazy;)
Teraz, poniewaz jest pora drugiego sniadania- wedrujemy wolno do centrum portu;) Zachodzimy po drodze do bardzo urokliwego kosciolka….
W kawiarence slodkosci wyrabiane na miejscu, lody tez wlasnej produkcji! Panny lody, my kawa i ciastka: baklava i revani. Revani Grecy robia na sylwestra i nowy rok, jest to odswietne ciasto, tu podawane z galka lodow.
Posileni rewelacyjnymi smakolykami dzielismy sie “praca”;) Krzys zasiada w internecie, a my idziemy bratac sie z tubylcami:)
Jest tu kilka miejsc, w ktorych mozna zaopatrzyc sie w bilety na prom plynacy wzdluz brzegow Athos’u.
Wrzucamy napisane kartki…
Spacerujemy glowna ulica…nic wiecej nie ma do zwiedzania;)
Potem sie nudzimy….;) Czekamy az Krzys skonczy prace na laptopie…
Plaza w Ormos Panagias ma status blekitnej flagi, jest ratownik.
Nikt natomiast nie uratuje juz tych malzy;)
Czesc naszej zalogi ma zgola inne zajecia;)
Jednak za kilkanascie minut siedzieli przy stole i tylko mlaskali:)))
Byl to bardzo pozny obiad…w porze kolacji odwiedzily nas stare znajome, ktore wracaly do domu z popasu;)
Po chwili niekorzystny tym razem kierunek wiatru sprawil, ze zaczelismy dosc mocno czuc bliska obecnosc kozek i owieczek…za bliska;) Podjechalismy wiec kawalek na poczatek promenady- mamy nadzieje, ze czeka nas dobra noc:)