Przenosimy sie z Toroni na Paralia Sykias. To niedaleko, ale droga wiedzie (a jakze!;)) przez gory:) Widoki piekne!
Natykamy sie na kapliczke poswiecona Swietemu Antoniemu.
Pilnuje jej taki zwierz!
Kaplica stoi przy restauracji. Goscie jedzac podziwiaja krajobraz z wysoka.
Z plazy, na ktora jedziemy bedziemy podziwiac Agios Oros czyli Swieta Gore na sasiednim polwyspie Athos. Oto ona!
Po sasiedzku stoja nasi!:) Z Krakowa.
Idziemy na rekonesans, poniewaz jeszcze wczesnie i jest hmm…”chlodno” jak na Grecje;)
Cieszy nas, ze jest pusto, niekomercyjnie.
Wnetrze tej baszty w calosci wypelnione jest rozrosnietym drzewem figowym!
Sporo owadow jest tu w formie megalo- czyli wiekszej niz u nas;)
Spotykam tutaj dom moich marzen:) Taki moglabym miec! Ach!
Zatoka jest spora, otoczona gorami, plaza dluga…piasek drobny.
Zachodzimy na kemping (dziekujemy Ci pagand za namiary!) Melissi, pytamy o miejsce na jutrzejszy dzien. Bardzo sympatyczny jeden z braci, ktorzy prowadza ten biznes daje nam cennik, zapewnia, ze bedzie gdzie stanac- zaprasza na rekonesans po terenie:)
Ktos mial fantazje przyjechac tu takim autkiem;)
Wracamy na nasza miejscowke bo coraz cieplej i trzeba wskoczyc do wody! Dziewczyny lubia miod- tu mozna go kupic bezposrednio u producenta:)
Powrot juz w ostrym upale wiec wydaje sie, ze droga dluzsza, bardziej pod gorke itd;)))
Mijamy “wielka, sucha rzeke”, ktorych wiele w Grecji…
…i juz w domku;)
Potem kapiel i pyszna frappe domowej roboty:)
Na obiad delektujemy sie feta z pieca czyli zapiekana z pomidorami. Prosta potrawa, ale smak bezkonkurencyjny pod warunkiem uzycia oryginalnej greckiej fety i dojrzalych w greckim sloncu pomidorow.
Przepisik:)
plastry fety wlozyc do wysmarowanej oliwa formy
pokryc warstwa pokrojonych dosc drobno pomidorow (obranych)
posypac suszonym oregano
polac oliwa
zapiec
Mniam!
Wieczorowa pora postanowilismy zwiedzic pobliskie wzgorze, majac nadzieje, ze zblizymy sie do Agios Oros i bedziemy miec lepszy, wyrazniejszy obraz tejze gory. Wzielismy lornetke.
Wzgorze jest strome, sklada sie z samych zakretow, miesci kilka zatoczek, w kazdej tawerny…”5 steps in the sand”, “Armira”, “Zamiakos”….i wiele innych. Az dziw bierze, ze tyle ich sie miesci na tak malej przestrzeni:) Nie przeszkadzaja sobie, ale spotkalismy tu pierwszy raz w Grecji naganiaczy knajpianych…
Do niektorych pokoi na wynajem dojscie jest niebanalne:) ale widok na pewno rekompensuje niewygody:)))
Kruszeje w wieczornej bryzie kolacyjne menu….;)
Ola nie mogla oczu oderwac od ozdob w tej tawernie:)
W tej zas tawernie (sa tam pokoje do wynajecia) widzielismy udajacego sie pod prysznic- z gabka i zawinietego w recznik) Robbie Williams’a!:))) Mogl byc to tez oczywiscie jego klon;)
On patrzyl na nas ze zdziwieniem bo zapewne jest przyzwyczajony do szalenczych objawow uwielbienia, a my minelismy go bez slowa;)) No, ja zrobilam troche wieksze oczy:)
Dla wielbicielek moge podac dokladne namiary gps prysznica;)
Tu kruszala kolacja dla gwiazdora:)
Szlismy dalej, Agios Oros wciaz zasnuwala mgla…niedostepna gora. Sama przechadzka jednak dostarczala nam pieknych widokow.
W tej mgle udalo nam sie zobaczyc przez lornetke kilka klasztorow mnichow z Athosu….bez szczegolow. Wracamy do kampera.
Zapada zmrok, mija kolejny dzien naszych greckich wakacji… Juz niedlugo czas zacznie biec szybciej…za dzisiejszym dniem na pewno bede tesknic- byl fantastyczny!