Wczoraj rozmawialismy z pewna Greczynka, ktora powiedzila, ze na targ w Sykia jest za daleko, zeby isc na piechote (a taki mielismy zamiar), ale byc moze znajdziemy miejsce na nasze auto jesli pojedziemy w miare wczesnie. Okazalo sie, ze bez trudu zaparkowalismy i trafilismy na ulice ze stoiskami.
Samo miasteczko ladne, spokojne.
Targ byl mniej atrakcyjny niz tez w Stavros. Stoisko z rybami tylko jedno i nie mielismy odwagi zrobic na nim zakupow- masa much:/ Niewiele tez stoist warzywno owocowych. Przewazaly ciuchy i drobne sprzety gospodarstwa domowego.
Kupilismy bardzo smaczny ser owczy, miekka fete i owczy jogurt dla dziewczynek. Arbuz okazal sie byc wyjatkowo dojrzaly i slodki:)
Wracajac do auta szlismy prawie pustymi ulicami.
Po kilku kilometrach bylismy na kempingu Melissi. Najpierw serwis nieczystości, a potem na stanowisko. Dzieci nawiazywaly miedzynarodowe kontakty:)
Zajely sie na troche tworczoscia artystyczna:)
No i wreszcie plaza, woda….
Naszymi sasiadami sa dwie sympatyczne rodziny z Polski. Ich dzieci okazaly sie byc wspanialym towarzystwem! Dziewczynki sa zachwycone, ze moga rozmawiac w swoim jezyku, bawia sie swietnie i prosza, zebysmy zostali jeszcze jeden dzien na kempingu:) Dlaczego nie?:) Padaja o 22 usmiechajac sie na mysl o jutrzejszym dniu z nowymi kolezankami i kolegami:)