Budzi nas gwar panujący na nabrzeżu. To spacerowicze oraz wędkarze.
W porcie stał olbrzymi prom.
Nasze serca skradł mężczyzna grający na banjo na jednej z zacumowanych łódek.
Czas na spacer!
Spontanicznie nawiązujemy rozmowę z panem, który łowi ryby. Prezentuje nam je, nazywa po swojemu, a na koniec poleca nam lokal na kolację.
“Na główkę”, “na bombę” – jak kto chce, byle do wody 🙂
Wszystko nas zachwyca, na przykład opuncje.
Dziecięca ciekawość jest silniejsza od głodu (“nic tam nie ma”).
Wracamy do osamotnionego kampera i po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę do pobliskiego Tirynsu.
Trzeba mieć dobrą kondycję, jak się chce jeździć kamperem po Grecji. Nigdzie się tyle nie nachodziłem, sprawdzając, dokąd jechać oraz czy jest gdzie zawrócić 😉
Wykopaliska mykeńskie!
Trzeba użyć wyobraźni, a najlepiej trochę poczytać o tym miejscu przed wizytą.
Tutaj z kolei ja musiałem zajrzeć w każdą dziurę 😉
Okazuje się, że kamper znajduje się bardzo blisko nas, ale niestety na skróty się nie da 😉
Do kampera docieramy tą samą drogą, którą tu przyszliśmy. Nieco zmęczeni i jeszcze bardziej opaleni 🙂
Wracamy do Nafplio, a tam spory ruch na wodzie…
i coraz mniej miejsca do cumowania!
Wieczorem będzie chyba tłoczno, tymczasem idziemy na kolację do miasta. Wspominałem wcześniej, że wędkarz polecił nam lokal. To grecki fast food przy ruchliwej ulicy, ale niech Was to nie zmyli!
Lokal działa przy popularnym rzeźniku, dostarcza jedzenie na telefon i jest stosunkowo niedrogi. Mimo wspaniałej atmosfery, turyści raczej się tutaj nie zatrzymują. A czy jest smacznie? Niech przemówią zdjęcia:
A od jutra na dietę 😉