Budzimy się dzisiaj wcześnie. Szybko mijamy grecką granicę, a potem skręcamy w boczną drogę, by zobaczyć ciut więcej niż krajobrazy autostradowe. W Agios Petros natrafiamy na objazd, powodem jest rynek owocowo-warzywny, korzystamy więc z okazji.
Normalnym widokiem w Grecji są mężczyźni siedzący w kafenionach, tutaj widzimy kobiety, które też mają czas by się spotkać, porozmawiać…w swojej “prywatnej kafejce” 🙂
Zaopatrzeni jedziemy dalej.
Pod kolejnej godzinie lądujemy na plaży nieopodal Korinos. Dziewczyny stęsknione natychmiast wskakują do wody!
Pogoda, póki co jest dla nas zaskoczeniem – upału nie ma 😉
Plaża nie należy do najpiękniejszych, ale jest woda, prysznice i toi toi. Nie ma tłumów.
Pozostała lekka kolacja, jakiś film. A potem pierwsza nocka w naszym greckim raju…
Następnego dnia pogoda się poprawia. Zero chmur, lekki wiatr – przyjemnie!
Na morze można się gapić godzinami, a jak się znudzi wzrok można przerzucić na masyw Olimpu.
Wybraliśmy się na spacer, na muszelki 🙂
Ciekawe, co mieszka w mającej tutaj ujście rzece?
Chill out na płytkiej bezpiecznej wodzie 🙂
Trochę ruchu nie zaszkodzi 🙂
Dzień okazał się gorący, trzeba było otworzyć wszystkie drzwi i okna
Upał, zdaje się, odebrał rozum kierowcy ciężarówki, który wpakował się w piasek.
Wyciąganie chwilę trwało. Wieczorem wszyscy opuścili plażę, w tle słychać było jedynie agregat prądotwórczy z baru…