Noc była gorąca. Dziewczyny były zmuszone spać na sofach zamiast w alkowie.
W nocy na naszą plażę przyjechały kampery z Niemiec.
Było słonecznie i ładnie wiało, zrobiliśmy więc dzień latawca 🙂
Żegnamy się z Kanatadika i jedziemy do pobliskiego Orei. Stajemy przy parku w mieście, do plaży musimy dojść kawałek.
Plaża nie była może wyjątkowo piękna, ale odpoczywaliśmy równie dobrze jak wcześniej w Kanatadika.
Z tej perspektywy plaża wyglądała nawet całkiem ładnie… spróbujemy tak ją zapamiętać 😉
Czas zejść z plaży.
Miasteczko Orei jest malutkie, ale na swój sposób urokliwe.
Na tym się kończy dokumentacja fotograficzna nie możemy więc pokazać tego, po co tutaj przyjechaliśmy. Tego popołudnia odbył się tutaj targ lokalnych producentów. Mogliśmy nabyć, ale i skosztować (do woli!) oliwy, oliwek, fig, musu figowego, arbuzów, melonów, alkoholi… Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że rolnicy i producenci mają tyle do zaoferowania…
A na koniec była impreza. Niestety dosyć głośna, czego nie braliśmy pod uwagę przyjeżdżając do Orei. Uwzględniając również wysoką temperaturę postanowiliśmy przejechać na nocleg na położoną kilkanaście kilometrów dalej plażę Nisiotissa…