Właściwie mieliśmy zostać w Niemczech. Rugia, może coś jeszcze? Ale nie, Bałtyk mamy na codzień. Grecja? Nie, bo: za daleko, za drogo, za rok. Może Toskania? OK!
Kamper już od kilku tygodni stał w Berlinie i czekał na żeńską część załogi. W końcu w poniedziałkowy deszczowy poranek ruszyliśmy autostradą na południe. Droga była nudna, dopiero alpejskie widoki nas rozbudziły.
Pierwotny plan przewidywał dotarcie aż do Italii, ale wstaliśmy zbyt późno, zatrzymywaliśmy się zbyt często… Kiefersfelden przed austriacką granicą? Niech będzie. Jest tam jakiś parking nad jeziorem, może uda się znaleźć miejsce? Udało się 😉
Jezioro niewielkie, ale wspaniała sceneria. No i wykąpać się można. Nic to, że zimna górska rzeka zasila ten zbiornik wodny 😉
Tłumów nie ma, a bywalcy nie przeszkadzają sobie nawzajem. Jest niewielka knajpka z typowo bawarską kuchnią i obowiązkowym piwem…
Noc przyszła zbyt wcześnie…