przyszła pora na wieczorny spacer na plażę. znaczy spacer w poszukiwaniu plaży, bo w kurorcie nadmorskim musi przecież być plaża!
tymczasem szliśmy pustym nabrzeżem…
o przepraszam, nie byliśmy sami, z związku z czym odbyło się obowiązkowe karmienie 🙂
panie kapitanie, czy możemy posłuchać morskich opowieści?
patrzymy w prawo- muzealny statek żaglowy “Passat”
patrzymy w lewo- budynek jacht klubu, latarnia morska i hotel w oddali…
latarnia w tym momencie nie była udostępniona do zwiedzania, ale to ze wszech miar ciekawy obiekt!
latarnia jest spora, ale przy hotelu “Maritim” wygląda skromnie.
obserwując wypływającego wieczorową porą “Robin Hooda” wyobrażaliśmy sobie siebie latem na promie do Patras…
jest plaża, a na plaży plac zabaw!
dzieci się bawiły, a my żegnaliśmy wzrokiem prom…
weszliśmy jeszcze na falochron.
kamper został hen, hen daleko…
i znowu wróciliśmy na plażę. nie była zbyt piękna, za to pełna muszli. dość powiedzieć, że po ciemku zbieraliśmy je z piasku 🙂
czy ktoś widział kiedyś wyższą latarnię? 😉
na plaży trwała akurat jakaś impreza integracyjna. pobawili się trochę, ale główna część programu miała miejsce za drzwiami tego hotelu 🙂
na zdjęciach tego nie mamy, ale kiedy się zbliżyliśmy w ogrodzie hotelowym akurat rozpoczynali rozstawiać pochodnie, które miały wskazywać drogę do celu- wyglądało to naprawdę cudnie!!!
główny wjazd do hotelu…
i jeszcze takie ristorante nam się trafiło po drodze 🙂
bezskutecznie szukaliśmy informacji turystycznej. potem się dowiedzieliśmy, że była w okolicy dworca kolejowego, a to było chyba jedyne nie odwiedzone przez nas tego dnia miejsce 😉
bardzo szybko (bo młodsza córka musiała iść za potrzebą) wracaliśmy do kampera. po drodze trafiliśmy na estetyczny szalet płatny 0,5E na tyle duży, że zmieściła się tam cała rodzina 🙂
a potem już powolutku doczłapaliśmy się na parking. tak w ciemności wygląda przystań…
zabrałem butelki po piwie i poszedłem do Getranke Markt-u. kasjer dziwił się pewnie, czemu biorę kilkanaście piw, a każde inne, podczas gdy wszyscy kupują tę czy inną “skrzynkę miesiąca” 😉 ja dziwiłem się za to, że automat do zwrotu butelek przyjmuje wszystkie, nawet po tych piwach których tutaj się nie sprzedaje.
po powrocie do kampera mogłem wspólnie z żoną degustować wspaniałe lekkie niemieckie piwa…