jadąc na Pałuki mieliśmy bardzo ograniczoną wiedzę na temat tej krainy- wiedzieliśmy, że generalnie to okolice Biskupina. Biskupin każdy zna, ale nie każdy tam był. do tego dnia dotyczyło to i nas...do atrakcji turystycznych Pałuk, które zdołaliśmy zidentyfikować należą: - gród w Biskupinie, który wraz z miasteczkami nad jeziorem weneckim tworzy jakby serce Pałuk - ruiny zamku w Wenecji - muzeum kolei wąskotorowych w Wenecji - zabytkowy kościół w Gąsawie - kolejka wąskotorowa kursująca między Żninem a Gąsawą (przez Wenecję, Biskupin) - Park Dinozaurów w Rogowie - charakterystyczny pomnik Leszka Białego (przy drodze z Gąsawy do Rogowa)na poznanie większej ilości atrakcji zabraknie nam czasu. nawet Biskupin zobaczymy z kolejki, ale nic nie szkodzi, bo obiecaliśmy sobie przyjeżdżać tutaj co roku, w połowie września, w czasie Festynu Archeologicznego.
Po przejechaniu okolo 45 km z kempingu dotarlismy do Solca Kujawskiego. Postanowilismy, ze od razu zabieramy przyczepe i po atrakcjach w juraparku ruszymy w droge nad nasze Wdzydze:)
Corki nastawione na prehistoryczna przygode (czytaj: na wypasiony plac zabaw, hehe) wygladaja tak:
Odpowiedz na najwazniejsze pytanie naszych dziewczynek byla tuz za brama wejsciowa:)
Pytanie brzmialo: czy bedzie wozek dinus?
Byl! W dodatku inny niz w poprzednich parkach jurajskich, ktore odwiedzilismy. Wielkie wrazenie zrobila lapa dinozaura wbita w dziedziniec:) Ten jurapark jest zbudowany na innym terenie niz poprzednie. Jest bardzo mroczny...Las innego rodzaju z bagienkami i rozlewiskami wodnymi podbija wrazenie przeniesienia sie w odlegle zamierzchle czasy...Pamietajcie o zabraniu ze soba preparatu na komary!!! Mysmy zapomnieli:( I to znacznie przyspieszylo nasza wedrowke po prehistorii;) Ku uciesze panienek:))-> placyk zabaw;) Solecki jurapark szczyci sie tym, ze posiada na stanie najwieksze dinozaury. Faktycznie niektore okazy robia wielkie wrazenie! Zauwazylismy, ze dziewczyny po raz pierwszy byly naprawde zainteresowane nazwami poszczegolnych osobnikow, dopytywaly sie o ich upodobania hmmm..kulinarne:) Marianna intuicyjnie i bezblednie odgadywala czy dino byl 'dobry' (wege) czy 'zly' (miesozerny):) Niestety ze wzgledu na coraz mocniej atakujace owady zmuszeni bylismy dosc szybko zakonczyc spacer, ale wrocimy tam jeszcze uzbrojeni w AntyBzz:)
Teraz nastapila najprzyjemniejsza czesc programu:))) Corki zrzucily obuwie i poooszly! Plac zabaw faktycznie wspanialy! Sa atrakcje dla dzieci w roznym wieku. Przeplotnie i tuby do zjezdzania dla starszych: i rozbudowane urzadzenia dla mniejszych: Po jakims czasie zgodnie z umowa poszlismy na obiad. Jedzenie jest swieze, robione przy kliencie, ale nie jest szczytem finezji kulinarnej;)
Po posilku- miejsce ciekawe bo otoczone stawami z plywajacymi w nich pstragami teczowymi:) i z romantycznymi mostkami: ...dziewczynki mialy okazje karmic rybki:)
Akurat byla pora posilku pstragow. Pozniej deser:) I tu nie mozna bylo juz sie przyczepic! Wspaniale gofry ze smietana i czkolada:) Z radosci panny odtanczyly dziekczynny taniec:) Nastepnie bylo juz czyste i niekontrolowane szalenstwo:) Zabawa jakiej nie mozna niestety zapewnic w miescie. Tak spedzilismy Dzien Dziecka z naszymi dziecmi:) Bawilismy sie wspaniale! Wszyscy!
Bylismy pewni, ze dziewczynki padna i zasna w drodze nad nasze jezioro- 3 i pol godziny jazdy!- ale byly w takich emocjach, ze przez cala droge spiewaly, smialy sie i ogolnie byly w stanie permanentnej 'glupawki';)) Mimo 35 stopni w aucie- bo pogoda dopisala nam wyjatkowo :)
Na drugi dzien obudzilismy sie (chyba po raz pierwszy od kiedy jestesmy rodzicami:)) o 7.50!!! Zapisac w kominie...;))
noc minęła jak to na wsi, przy wtórze ujadania wiejskiego psa, który zamilkł dopiero rano, kiedy coś zdaje się upolował. Po śniadaniu ruszyliśmy na podbój krainy dinozaurów- Bałtowa. Mieliśmy do przebycia tylko kilometr pięknym jarem, na zboczach którego rosły trzy stuletnie modrzewie.
To czwarty odwiedzany przez nas jurapark w Polsce i trzeba przyznać, że najbardziej okazały.
przy wyjściu natrafiliśmy na reklamę neolitycznej kopalni i oto przybył dodatkowy punkt naszej wyprawy :)
Po przejściu ścieżki dydaktycznej kolejną godzinę zajął nam pobyt na placu zabaw (według naszych córek bardzo „wypasionym”).
na placu zabaw spotkaliśmy dziewczynkę, którą poznaliśmy wczoraj w agroturystyce. my rozmawialiśmy sobie z jej sympatycznymi dziadkami, a dzieci świetnie się bawiły w trójkę.
w końcu głód dał o sobie znać i wylądowaliśmy w restauracji „Pod Czarcią Stopką”. Było smacznie, poznaliśmy regionalne kluchy-bałtuchy.
Sama restauracja jest świetnie położona, na górnym tarasie miasteczka. Można obserwować gości przybywających i opuszczających park, a sama sceneria jak w górskim uzdrowisku, wszak to Góry Świętokrzyskie :-) widzieliśmy przejeżdżającą ciuchcię, którą można zrobić sobie półgodzinną wycieczkę po okolicy.
tuż przy restauracji znajduje się taki drogowskaz:
niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu, zamierzaliśmy zwiedzić resztę bałtowskiego parku.
dinopark to nie jedyna atrakcja, infrastruktura wokół parku jest bardzo rozbudowana. znajdują się tutaj m.in. lunapark, stajnie czy park dzikich zwierząt, po którym można poruszać się m.in. schoolbusem.
na koniec skorzystaliśmy ze wspomnianej wcześniej ciuchci ze wspaniałym kierowcą-przewodnikiem, który piękną polszczyzną opowiadał o historii i teraźniejszości Bałtowa oraz zachęcał do poznawania okolicy.
można tutaj również popłynąć tratwą, a zimą pojeździć na nartach. Słyszeliśmy o planach budowy toru saneczkowego oraz sztucznego zalewu...
Przed wieczorem wróciliśmy do agrosturystyki, na której zrobiło się tłoczno, przyjechało wiele rodzin z dziecmi. Chwilo trwaj mówiliśmy i wtedy!!! Ola spadła z huśtawki i z nosa polała się krew :( Nie widzieliśmy tego i zaalarmowani przez innych gości ruszyliśmy na ratunek. Całe szczęście rana okazała się niegroźna, pozostało tylko obserwować dziecko... Nerwowa atmosfera wśród nas wszystkich szybko minęła i jeszcze tego samego wieczoru mogłem upiec kiełbaski na ognisku.
Kilka przypadkowych rodzin, a było tak bardzo miło, że zaczęliśmy mieć głupie myśli, że może są na świecie ludzie z którymi moglibyśmy wytrzymać dłużej niż chwilę???
Na wszelki wypadek ;) następnego dnia rano żegnani przez gospodarzy i gości ruszyliśmy w kierunku drugiego z celów naszej wyprawy, Gacek.
W „Świecie Kucyków” gospodarz (sołtys) zdążył jeszcze zorganizować dzieciom przejażdżkę powozem ciągniętym przez kucyka i przy okazji okazało się, że spośród blisko dziesiątki dzieci, tylko nasze potrafiły zaśpiewać słynne „Wio koniku!”...
To było bardzo miłe kilkadziesiąt godzin. Do teraz pamiętamy czereśnie prosto z drzewa, uprawiane bez nawozów i oprysków, a mimo to pozbawione robali!
camping LOK w Gąsawie nie ma zbyt wysokiego standardu. wprawdzie można się podłączyć do prądu, do kranu z bieżącą wodą blisko to jednak kamperowanie tutaj nie dla każdego będzie wygodne. szarą wodę każą spuszczać bezpośrednio do trawy, którą zresztą niezbyt często koszą, a kasetę wc opróżnia się do muszli ustępowej. jezioro nie ma pierwszej klasy czystości, a molo udostępnione jest na własną odpowiedzialność (wg zapowiedzi ma być za unijne pieniądze wyremontowane i powiększone, powstanie też zupełnie nowa plaża).
camping LOK ma jednak swój klimat, nam spodobał się już w 2007 roku kiedy przyjechaliśmy tutaj z przyczepą. opłata za kampera wynosi w zależności od ilości osób 30-40 zł. jeśli kogoś zainteresuje jako baza postojowa podaję namiary GPS- N 52 46 20,35 E 17 45 41,14
po śniadaniu wyjeżdżamy z campingu w kierunku Rogowa. naszym celem jest park dinozaurów (N52 44 37,53 E 17 39 02,51)
auto zostawiamy na pustym jeszcze parkingu
przed 9 wyjechaliśmy z campingu i skierowaliśmy się ku pobliskiemu Parkowi Dinozaurów. minęliśmy bramę...
parkingowy skierował nas na parking dla autobusówzjedliśmy śniadanie i mogliśmy wyruszyć na zwiedzanie. najpierw oczywiście mini-sesja zdjęciowa ;)
przejście do kasy trwało chwilkę.
wejściówki dla naszej 4-osobowej rodziny kosztowały 80 zł
park już od wejścia prezentuje się wspaniale, wkomponowany w naturalny wodno-bagienny teren.
dużo tu atrakcji dla dzieci, np. domek "Jaskiniowców"...
pojazd łudząco podobny do tego którym poruszał się Fred Flintstone...
czy kolejka...
oryginalnym rozwiązaniem jest umieszczenie prehistorycznych gadów na piasku plażowym.
wyeksponowane najlepiej ze wszystkich ptaszysko podobało się każdemu. wrażenie robiła zarówno górująca postać, jak i opadająca ku nam kaskada wodna.
wrócimy tu kiedyś po to, by sprawdzić czym zarosną pergole znajdujące się na trasie.
wrażenie robiły największe z dinozaurów: brachiozaur i sejsmozaur.
wyspy na których położony jest park połączone są ze sobą urokliwymi mostkami.
oprócz dinozaurów wyeksponowano inne prehistoryczne zwierzęta, jak tygrys szablastozębny, mamut, słoń leśny, hiena jaskiniowa, niedźwiedź jaskiniowy...
spotkaliśmy swoich bliższych i dalszych przodków...
scenka rodzajowa pt."Polowanie".
dochodzimy do części relaksacyjno-gastronomicznej, przy niej znajduje się m.in. skansen. widać, że twórcy parku nie chcą zamykać się w formule parku dinozaurów...
dalej trasa edukacyjna wchodzi w las, na początek mamy ścieżkę zdrowia dla najmłodszych.
ta część parku jest równie urocza co poprzednie, wykorzystano ją m.in. do przedstawienia na kilkunastu planszach flory i fauny leśnej.
spacerując dalej natrafiliśmy na kucyki, do wyboru była przejażdżka bryczką oraz w siodle. dziewczyny miały rozbieżne oczekiwania, a pan z obsługi tylko jeden, do pomocy potrzebny okazał się tata.
kolejnym punktem na trasie było mini-zoo, a w nim króliki belgijskie, szopy, kangury, szkockie bydło, osioł, antylopy, kozy... i lama :)
potem przyszedł czas na wyczekiwany plac zabaw :)
było jeszcze kino 5-D, ale ominęliśmy je i udaliśmy się do kampera. było upalnie, zjedliśmy ogromne porcje lodów... postanowiliśmy nie robić obiadu i jechać do domu, w którym oczekuje nas babcia z kolacją na ciepło. dzięki wcześniejszemu wyjazdowi uniknęliśmy korków- to były bardzo udane Dni Dziecka :)