przed kolejnym, tym razem już naprawdę wolnym, weekendem nerwowo obserwowaliśmy prognozy pogody. przewidywane wcześniej ciepłe dni miały okazać się chłodne, a przez Polskę przechodzić fale deszczu, wobec tego postanowiliśmy jechać niedaleko, żeby w razie załamania się pogody wrócić przed czasem. stanęło na łebskich wydmach.
wyruszyliśmy w piątkowe przedpołudnie, dzięki czemu uniknęliśmy korków. droga przez Sopot i Gdynię była wyjątkowo znośna. dalej Rumia, Reda, Wejherowo... tutaj zauważyć chciałem, że na całej trasie przez Wejherowo podniesiono prędkość do 70 km/h, wcześniej oczywiście sporo inwestując w bezpieczne skrzyżowania. większa szybkość skutkuje mniejszą ilością wypadków, bardziej komfortową i ekonomiczną jazdą. mam nadzieję, że w Trójmieście prędzej czy później pójdą tym śladem i większa część centralnej arterii zostanie objęta takimi samymi parametrami.
przed Lęborkiem Hołowczyc zaproponował skrót, a ja dałem się zwieść. widoki całkiem ładne, ale droga miejscami bardzo wąska, dziurawa, co w połączeniu z intensywnymi opadami deszczu nie dawało poczucia bezpieczeństwa ;-(
tuż przed Łebą deszcz przestał padać i tak nawigacja doprowadziła nas pod bramę kempingu. wspomnę tutaj, że podczas całego pobytu widzieliśmy sporo tablic innych kempingów, ale ani jednej tablicy "Ambre", ani "Przymorza". to nieładnie, ale czy to nie dlatego, że nie muszą się reklamować, a chętni zawsze znajdą? inną sprawą jest czy znajdą tutaj dla siebie w sezonie wolne miejsce... tak czy siak bez nawigacji byśmy się naszukali.
zatrzymaliśmy się przy recepcji i tak się zaczęła nasza łebska przygoda...
Categories Łeba '2009
Juz dawno obiecalismy dziewczynkom, ze zobacza pustynie:) O ruchomych piaskach w Lebie slyszalam rozne opinie, ze przereklamowane, ze tlumy ludzi jak na pielgrzymce albo odwrotnie- pelne zachwytu opisy przyrody tego unikatowego miejsca pomiedzy morzem, jeziorem i niebem.
Na parking w Rabce podjechalismy dosc wczesnie, bylo kilka aut osobowych i kilka kamperow. Cena 4 zl za godzine postoju.
Kiedy juz doszlismy do celu, dziewczynki zdjely buty i zaczelismy nasza wspinaczke na gore. Kiedy ja tam dotarlam ze wzruszenia mialam lzy w oczach! Coz za piekny i niespotykany widok ukazal sie naszym oczom! Bialy, az oslepiajaco bialy piasek, po lewej stronie blekit jeziora Lebsko, a po prawej niebo zlewajace sie z morzem....czyste i jasne barwy, ascetyczna roslinnosc i ostre powietrze. Poczucie wielkiej swobody, przestrzeni i chec zamkniecia oczu na dluzej, zeby chlonac ten moment...piekne! Mielismy szczescie, ze o tej porze jeszcze niewielu turystow dotarlo na ruchome piaski. Moglismy w miare kameralnie cieszyc oczy tym cudem przyrody!
Poszlismy w kierunku plazy, po drodze mijajac tablice informacyjna co robic w razie spotkania na plazy foki- coraz czesciej mozna je znalezc na plazy. Dziewczynki zmoczyly stopy w otwartym morzu, zabraly kilka kamykow na pamiatke i zaczelismy powrotna wedrowke. Tym razem wsiedlismy do meleksa- juz nie dalibysmy rady wracac na piechote:) Panny pokonaly w sumie prawie 8 km! Po powrocie, przy kasach okazalo sie, ze czeka nas mila niespodzianka- nasze panny podrozowaly gratis:) Dziekujemy!
Cala wyprawa zajela nam 3 godziny.
Na pewno wrocimy tu jesienia, idealny bedzie cieply wrzesien, juz z wlasnymi rowerami i przyczepka dla dziewczyn. Wezmiemy koc piknikowy, walowke i spedzimy wiecej czasu na tej naszej pustyni:) Potem spluczemy pustynny kurz w morzu:)
Categories Dni Dziecka w Łebie
obudziliśmy się o ósmej. wypiliśmy kawę, zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kolejną kawę i przygotowaliśmy rowery...
ruszyliśmy chodnikiem wzdłuż ulicy Nadmorskiejkiedy chodnik się zwężył zjechaliśmy na ulicę, ruch był nieduży więc czuliśmy się bezpiecznie. przejechaliśmy przez miasteczko, między innymi przez nowo budowany deptak spacerowy, by potem zawrócić w kierunku Rąbki, skąd rozpoczyna się droga na wydmy. mijaliśmy campingi Marco Polo i Intercamp, ale nie zrobiły na nas dobrego wrażenia. mijaliśmy również park linowy, niestety jeszcze nieczynny :(aż do Rąbki prowadzi ścieżka rowerowa.za wjazd na teren parku narodowego zapłaciliśmy 15 zł (dzieci do lat 7 gratis). 3km do wyrzutni rakiet prowadzi droga z płyt betonowych, niestety dosyć wyboista. oprócz pieszych co rusz mijały nas wózki elektryczne przewożące turystów.przy wyrzutni zrobiliśmy postój (i zjedliśmy lody).po przejechaniu kolejnych 2,5 km ziemną drogą dostrzegamy parking dla rowerów.parking nie jest w tym okresie strzeżony, całe szczęście mamy grube łańcuchy, możemy spokojnie udać się na spacer ku wydmom :)wdrapaliśmy się na najwyższą wydmę.dziewczyny bardzo chciały zjechać na dół po wydmie, na co naturalnie pozwoliliśmy...jak to dzieci- nie zdawały sobie sprawy, że będą musiały wrócić na górę ;)nie wiem skąd one brały siły, ale po wdrapaniu się na górę pobiegły ku plaży...na plaży było dużo kamieni :)pierwszy raz w tym roku zamoczyłem stopy w morzu...w końcu poległem ;)dziewczyny w swoim żywiole :)te liny kiedyś wisiały w powietrzu, a teraz zasypuje je piasek. wydma cały czas się przemieszcza, zresztą jej nazwa (Wydma Łącka) wywodzi się od nazwy osady rybackiej, którą kiedyś pochłonęła...zmęczeni doszliśmy do parkingu rowerowego, a przed nami jeszcze około 9 km ;)na chwilę zatrzymaliśmy się jeszcze przy Wyrzutni Rakiet, ale uznaliśmy, że to muzeum nie jest odpowiednie dla dzieci, przynajmniej nie dla naszych ;)na camping dotarliśmy zmęczeni. nasza Ola przejechała dzisiaj ponad 20 km, byliśmy z niej bardzo dumni.na obiad zjedliśmy karkówkę z grilla, ta w marynacie bawarskiej nawet lepsza od czosnkowej... na kolację nietypowe hamburgery czyli cienkie białe kiełbaski w bułce z serem i rucolą wraz z ketchupem i musztardą... rewelacja!dziewczyny w międzyczasie jeździły na rowerach, wyciągnęły mnie na zabawę z piłką, pobawiły się z zapoznaną sympatyczną Martą na placu zabaw...a później bajka- Marianna szybko zasnęła, ale Ola oglądała do końca. tuż przed 22 naszym oczom (i uszom) dał się we znaki pokaz sztucznych ogni (prawdopodobnie element wesela w pobliskim hotelu).a potem padliśmy...