Categories lubuskie '2008
Po pracowitym poranku (gotowanie obiadu i zameldowanie na kempingu) ruszylismy w kierunku zoo safari. Pomni roznych opinii nie nastawialismy sie na nic wiecej niz radosc dziewczyn na widok zwierzakow i placu zabaw:) Jak zwykle w naszym przypadku los okazal sie przewrotny;)
Po 'odprawie' biletowej i instrukcji, ze nie nalezy absolutnie wychodzic z auta na terenie zoo wjechalismy na teren dzikich zwierzat;) Pierwsze byly strusie emu- slodkie wielkie oczyska i rzesy jakich nigdy nie bedziecie miec mimo uzywania najlepszego tuszu:) Swobodne, wyluzowane- nie chcialy ruszyc sie z drogi:)


Robi mi sie goraco i nie wiedziec dlaczego ogarnia mnie panika i mysl, ze one tak jakos w grupie dzialaja, zleza sie z jednej strony i przewroca auto! Maz mowi- rob zdjecia:) Ja zamykam okna bo bawoly chca zajrzec do srodka:)




Przejechalismy cala trase. Zrobilismy mnostwo zdjec! Na parkingu czekal na nas zawolany przez obsluge pan elektryk, ktory za symboliczna oplata wykonal patent zwarcia przewodow 'na krotko' co pozwoli nam cieszyc sie dalsza czescia weekendu i spokojnie powrocic do Gdanska:)















Teraz zmeczenie dluga podroza i niewyspanie (tylko 3 godziny snu!) daja o sobie znac. Panny szaleja na placu zabaw, niedlugo pojda spac. Ja zaluje, ze nie wygralismy w lotka- spedzalibysmy zycie podrozujac... To najlepsza szkola zycia dla naszych corek!