Categories Jadransko more '2010 (Chorwacja)
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą część włóczęgi. smutno opuszczać gościnną wioskę...
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą część włóczęgi. smutno opuszczać gościnną wioskę...
dojechaliśmy na camping Kalac i zaczęliśmy szukać miejsca. nasz towarzysz zbytnio zawierzył swoim zdolnościom językowym i wrócił do nas z propozycją jedynych wolnych w jego mniemaniu miejsc. było tam zbyt ciasno więc wkroczyliśmy do akcji i wespół z panem z obsługi znaleźliśmy miejsca, jeśli nie idealne to na pewno przyzwoite, z dużą ilością cienia, blisko sanitariatów, aczkolwiek trzeba się było do nich troszeczkę wspinać. towarzystwo na campingu spokojne, a pinie i krzaki zapewniały intymność. do wody blisko, a dzieci mogły jeździć na rowerach po asfaltowych alejkach...
wiedzielismy, ze jeszcze tylko jeden dzien na Korculi i bedziemy musieli opuscic goscinne progi tej wyspy: W zwiazku z tym szkoda nam bylo czasu na plazowanie od rana i wybralismy sie do miasta, zeby moc zobaczyc Korcule w pelnym sloncu. Droga do miasteczka wygladala tego dnia troche inaczej...zalana slonecznym blaskiem roslinnosc byla bujna i soczysta.
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę. najkrótsza trasa z Korculi na Hvar prowadzi promem do miasta Stari Grad, który pływa dwa razy w tygodniu. postanowiliśmy zaoszczędzić 200 zł i wybraliśmy drogę wzdłuż półwyspu Peljesac i drogą nadmorską do Drvenika, i stamtąd promem na Hvar.
najpierw prom do Orebica
obudziliśmy się we wspaniałych nastrojach. jedząc śniadanie mieliśmy okazję obserwować małego ptaszka, który skakał po ziemi w pobliżu naszych kamperów. wkrótce przyleciał rodzic, by nakarmić małego, okazało się, szpaka.
na campingu pojawiła się jeszcze jedna polska załoga - Endi z Kołobrzegu z rodziną
rano rozstaliśmy się z towarzyszami podróży i wyjechaliśmy ku zachodniemu krańcowi wyspy, w okolice miasta Hvar. prowadzi do niego odnowiona droga oraz tunel
z campingu do miasteczka kursuje bus, bilety kupuje się w recepcji
dwie doby na Camp Vira kosztowały nas 663 kuny, to najdroższy camping na naszej trasie! zrobiliśmy serwis i odjechaliśmy do Stari Grad. kampera zaparkowaliśmy na campingu Jurjevac, na którym gościliśmy kilka dni temu
noc minęła nam spokojnie. w promowej kabinie podobnie jak w kuszetce pociągu PKP relacji Gdańsk-Katowice, którym w marcu jechaliśmy po naszego kampera, było trochę za ciepło. wielka szkoda, że Jadrolinija nie oferuje znanego np. z rejsów z Włoch do Grecji systemu „camp on board”, który umożliwia m.in. spanie w kamperach.