Właściwie mieliśmy zostać w Niemczech. Rugia, może coś jeszcze? Ale nie, Bałtyk mamy na codzień. Grecja? Nie, bo: za daleko, za drogo, za rok. Może Toskania? OK!Kamper już od kilku tygodni stał w Berlinie i czekał na żeńską część załogi. W końcu w poniedziałkowy deszczowy poranek ruszyliśmy autostradą na południe. Droga była nudna, dopiero alpejskie widoki nas rozbudziły.
Wczesnym rankiem ruszyliśmy z Kiefersfelden w dalszą drogę. Austria oznacza dla nas konieczność płacenia myta, więc jak zwykle omijamy autostrady. Oszczędność spora, ale czas przejazdu się wydłuża, a komfort jazdy zmniejsza. W zamian widoki mamy lepsze :) W drodze do Brennero roboty drogowe, ale było stosunkowo wcześnie i nie straciliśmy wiele czasu. Zrobiliśmy bezpłatny serwis kampera w Bolzano i zatrzymaliśmy się na śniadanie w Vipitiano/Sterzing. Do Florencji postanowiliśmy już nie zjeżdżać z autostrady...Włoskie autostrady rozczarowują, po dwa pasy, jakość niska, tłoczno, ciężarówki robią co chcą, żaden zakaz ich nie dotyczy, wręcz prowokują niebezpieczne sytuacje.
Dzisiaj po raz drugi wjechaliśmy do Toskanii. Na początek Radicofani położone na wzgórzu, z charakterystyczną wieżą widoczną z bardzo daleka.
Z Radicofani ruszamy w okolice Pienza. To tutaj kręcono słynne sceny z "Gladiatora".
Naszym celem jest Montepulciano. Znajdujemy tutaj rozległy parking, na którym można zatrzymać się camperem. Niestety bez prądu, a na tym nam zależało.