
Categories Ustroń na długi weekend
spakowaliśmy naszego busa i około 4 rano ruszyliśmy na południe. przez pierwsze godziny jazdy towarzyszył nam księżyc.






















spakowaliśmy naszego busa i około 4 rano ruszyliśmy na południe. przez pierwsze godziny jazdy towarzyszył nam księżyc.
Marzenia sie spelniaja... Jedne szybko, inne troche pozniej- najwazniejsze, zeby nie przestawac marzyc!
Kiedy 8 lat temu wyjezdzalam ze Szczyrku, po krotkim pierwszym spotkaniu z moim przyszlym mezem obiecalam sobie, ze wrocimy tu razem jeszcze kiedys- nie myslalam, ze wrocimy z przychowkiem!:)
te gore widzimy z naszego kempingu, a jesli wyjdziemy jej kawalek naprzeciw to widac poczworne fotele (czteroosobowe sofy, jak mowily dziewczynki:) sunace po linie.
Do stacji wyciagu idziemy spacerem bo to naprawde niedaleko. Obok wejscia do kas leza poprzednie podwojne foteliki i czekaja na klienta;)
Caly wyciag jest wlasciwie nowy i bardzo nowoczesnie wyglada!
Kolejny raz nasza Marianna otrzymuje gratisowa podroz na gore- bardzo to mile ze strony obslugi.
Chetni na jazde szybko przesuwaja sie naprzod i po chwili rowniez my: hooop! cala nasza czworka siedzi wygodnie na sofie:)
Ten wyciag pracuje duzo szybciej niz na Skrzycznem. Gora tez nizsza wiec cala jazda zajmuje nam ok 6 minut. Pogoda dopisuje, jest cieplo, lekko wieje.
Dojezdzajac pod stacje widzimy po lewej stronie sztuczny tor saneczkowy. Jest dosc dlugi, wije sie ostro- w tym roku nie zjedziemy, ale jak bedziemy kolejny raz to na pewno nie odmowimy dziewczynkom tej przyjemnosci:)
Na szczycie wszelkie "atrakcje" czyli grill bar, kawiarnia, sklepiki z pamiatkami, malutki plac zabaw (dziewczynki od razu mialy usmiechy na twarzach:)) oraz sokolarnia. Ta sobie darujemy, poniewaz jutro chcemy sie wybrac do Parku Lesnych Niespodzianek i tam ptakow bedzie w brod.
Wiedzialam, ze musimy przejsc jeszcze kawalek, zeby dojsc na sam "czubek" Czantorii (Krzys wspominal cos o 100 metrach, ale nie dodal, ze w pionie:)!- nie spodziewalam sie jednak, ze droga bedzie kamienista i tak stroma.
Dziwnie "zdobywa sie" gore w licznym towarzystwie:) Tlum jak na naszym sopockim molo w niedziele:)))
Dziewczynki byly bardzo dzielne!
Kiedy wreszcie bylismy u celu i spoczelismy na laweczkach malego baru na szczycie panny zdecydowaly, ze wejdziemy rowniez na wieze widokowa, o ktorej wczesniej nie chcialy nawet slyszec! Wczesniej jednak musialy poudzielac sie towarzysko i z poznanymi dopiero co dziecmi zbudowaly Buke (dla niewtajemniczonych: postac z Muminkow).
Wieza znajduje sie juz za granica naszego panstwa:) Kupilismy wejsciowki i wdrapalismy sie na azurowa konstrukcje.
Alez widoki!!! Buke tez dobrze widac;))
Zejscie to juz "pikus";) Jeszcze tylko obiecany placyk zabaw kolo stacji kolejki- ile te dziewczyny maja energii i sily!
Potem wygodna sofa na linie i koooniec;( Alez zal!
Postanawiamy udac sie do centrum Ustronia. Chcemy zjesc obiad w slynnej knajpce goralskiej, ale po drodze zachodzimy do sympatycznej restauracji niedaleko wyciagu. Sa pyszne lody i zimne piwo:) Nabieramy nowych sil i ruszamy!
znaleźliśmy się w centrum uzdrowiska. pospacerowaliśmy po parku zdrojowym...kąpiel w Wiśle? nie tym razem...
zatrzymaliśmy się na obiad w słynnej gospodzie góralskiej. ze względu na weekend oraz trwający właśnie Tydzień Kultury Góralskiej, a co za tym idzie tłum gości, czas oczekiwania co najmniej 60 minut :(
całe szczęście można zamówić coś z grilla, szybko i- nie da się ukryć- taniej ;)tymczasem dziewczyny pognały na plac zabaw, mogliśmy je obserwować przy zabawie, siedząc przy stoliku popijając zimne piwo :) dziewczyny na zabawie spędziły chyba 2 godziny, z małą przerwą na kiełbaski!
mówi się, że górale są pazerni, ale umięśniony Pan opiekujący się dziećmi sam od siebie zaproponował dłuższą zabawę bez dodatkowej zapłaty :)
nie mamy tego udokumentowanego, ale mieliśmy jeszcze niespodziankę w postaci wizyty mojego brata z żoną oraz mamy. po spotkaniu zmęczeni całym dniem ruszyliśmy na stację kolejową, gdzie wypatrywaliśmy kolejki...
o, jedzie!
w pociągu...
dziewczyny i ich misie pożegnały gościnne uzdrowisko... a kilkanaście minut później byliśmy na kempingu :)
dzisiaj odwiedziliśmy Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu. kontakt ze zwierzętami zawsze budzi pozytywne emocje, tutaj główną atrakcją miały być... zacznijmy jednak od początku :)rankiem wyruszyliśmy z samochodem do parku zwierząt, który położony jest w Ustroniu-Zawodziu. zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy do bram parku.jeszcze tylko chwila przy kasie...
za bramą przywitały nas zwierzaki.
jednak prawdziwym magnesem, dla którego tutaj przybyliśmy są pokazy lotów ptaków drapieżnych. odbywają się one od kwietnia do końca pażdziernika w godzinach: 11:00; 14:00; 16:00, a od listopada do końca marca w godzinach: 11:00; 14:00.
kolejne zdjęcia nieostre, gdyż dynamika pokazu nas zaskoczyła. emocje były ogromne!
jeszcze kilka zdjęć ptaków, które brały udział w pokazie...
i jeszcze sowy z alternatywnego pokazu (lotów nie udało się nam zarejestrować).
reasumując: loty ptaków w Leśnym Parku Niespodzianek w Ustroniu to niebywała atrakcja, obowiązkowo należy się tutaj pojawić!później dzieci poszły na plac zabaw, ale zdjęć nie robiliśmy. przed wyjściem "upolowaliśmy" jeszcze jednego jeleniowatego.
gastronomia w Parku to porażka, dlatego wcześniej niż zamierzaliśmy ruszyliśmy do samochodu. podjechaliśmy kawałek w kierunku Równicy i dalej poszliśmy pieszo.
zgodnie z przewidywaniami (przed wyjazdem zrobiliśmy wywiad nt. ustrońskiej gastronomii) naszym oczom ukazała się reklama znanej podrównickiej restauracji.
z zewnątrz prezentowała się zachęcająco...
wewnątrz prezentuje się olśniewająco...
znaczy demonicznie, w końcu jesteśmy w gościnie u czarta :)
ze względu na długi czas oczekiwania na potrawy mięsne zjedliśmy wszyscy żurek podany w chlebie, smaczny, niedrogi. po wyjściu z gospody naszym oczom ukazała się piękna górska panorama.
rozleniwieni postanowiliśmy nie zdobywać Równicy, ale i tak musieliśmy dojść pieszo do samochodu...
zjeżdżamy z równicy za niemiłosiernie wlokącym się fiatem... na zdjęciu również nasz fotograf :)
w końcu skończyła mi się cierpliwość i wyprzedziłem zawadiakę!
całe szczęście nikt więcej już nam nie przeszkadzał w powrocie na kemping :)