wyspaliśmy się dzisiaj bardzo dobrze. zjedliśmy śniadanie i przyszedł czas wyjazdu, w czasie gdy pakowałem kampera, wylewałem nieczystości dziewczynki po raz ostatni bawiły się z dzieciakami zapoznanymi na kempingu 🙂
w puszczy znaleźć można wiele starych drzew, ale w pobliżu Pogorzelec wytyczono ścieżkę edukacyjną. jej rolą jest nie tylko zaprezentowanie wyjątkowych okazów dębów. poprzez nazwanie ich imionami historycznych królów i książąt nadano temu miejscu rolę edukacyjną. w sezonie gmina pobiera niewielką (2 zł) opłatę za wstęp… tak więc pierwszy postój zaliczyliśmy na parkingu przy Dębach Królewskich.
zanim ruszyliśmy na szlak Ola musiała odbyć lekcję skrzypiec… na kempingu nie chcieliśmy przeszkadzać, tutaj byliśmy bezkarni 🙂
w końcu mogliśmy rozpocząć zwiedzanie.
z daleka widzimy pierwszy okaz
wkraczamy na ścieżkę poprowadzoną przez puszczę…
kolejny dąb
człowiek, nie tylko ten najmniejszy, przy tych monumentalnych drzewach wygląda skromnie 😉
przy każdym z eksponatów umieszczono tabliczkę informacyjną…
na moment zatrzymaliśmy się nad malowniczą rzeką Łutownia.
szlak obejmuje ponad 20 dębów. wg informatora przejście zajmuje kwadrans, my spędziliśmy tutaj prawie godzinę… trasa przebiega w cieniu drzew mimo to do kampera wróciliśmy lekko zmęczeni 😉
następnym punktem naszej wyprawy było Sioło Budy.
rozpoczęliśmy od zwiedzenia skansenu, czyli starej chałupy, do której weszliśmy przez uchylone drzwi.
w tym momencie wkroczył pan, który wyprosił nas na zewnątrz- drzwi zostawił otwarte przez nieuwagę, a zwiedzanie możliwe tylko z przewodnikiem o pełnych godzinach, bilety można kupić w karczmie… no ale my już niechcący zwiedziliśmy 😉
na terenie kompleksu agroturystycznego można wynająć pokoje, m.in. w tych uroczych domkach
przyjechaliśmy tutaj skosztować dobrej ponoć kuchni. wspaniała pogoda pozwoliła na konsumpcję na zewnątrz.
na początek zamówiliśmy rosyjskie piwo, które polecamy!
przyniesiono nam 1-majową kartę dań…
zdecydowaliśmy się na rosół, solijankę, bliny z łososiem, a młodsza córka na kotlet z kurczaka, ale tradycyjnym zwyczajem każdy skosztował wszystkiego. obiad nie był suty, ale smaczny, zapłaciliśmy 90 zł.
mogliśmy ruszyć w dalszą drogę, na wszelki wypadek wróciliśmy do głównej drogi z Białowieży. w Hajnówce zatrzymaliśmy się pod cmentarzem żołnierzy radzieckich (wyzwoliciele? najeźdźcy?).
naszym celem była jednak cerkiew… niestety zamknięta 🙁
zwróciliśmy również uwagę na pobliski kościół parafialny.
a później rozpoczęliśmy poszukiwanie apteki- skończył się zyrtec, alergik w okresie pylenia jest od niego uzależniony 🙁
jeździliśmy od jednej do drugiej (wiwat nawigacja!), w końcu udało nam się znaleźć informację o placówce pełniącej dyżur…
później natrafiliśmy na najsłynniejszą hajnowską świątynię.
uznaliśmy, że nasze stroje nie spełniają wymagań obyczajności opisanych na drzwiach wejściowych, nie chcieliśmy naruszać powagi miejsca.
do kampera nie mieliśmy daleko, ale nie chciało nam się przebierać i wracać do cerkwi.
upał stał się męczący, chcieliśmy pojechać nad wodę, nad Zalew Siemianowski, do Rybaków opisanych na Camperteam. kiedy już nam się udało znaleźć odpowiednie miejsce nieopodal nas rozpoczęła się impreza, która pewnie potrwa przez cały długi weekend, czekała nas więc ewakuacja…
kolejny pomysł to Kruszyniany… po drodze zatrzymaliśmy się zrobić fotkę przy kultowym, znanym nam tylko ze zdjęć, obiekcie 😉
błyszczące kopuły cerkwi w Gródku zmusiły nas do zboczenia na chwilę z trasy.
za Gródkiem na chwilę wjechaliśmy na drogę krajową prowadzącą do przejścia granicznego…
skręciliśmy na Kruszyniany i tutaj zaskoczenie- skończył się asfalt 🙁
jechaliśmy powoli, ze względu na nierówności, ale kierowcy osobówek co rusz wznosili tumany kurzu. całe szczęście to tylko kilka kilometrów.
Kruszyniany minęliśmy i wjechaliśmy na drogę gruntową prowadzącą nad Zalew Ozierany.
przy drodze co rusz stały tajemnicze “Lasowidy”
nad zalewem zastaliśmy sporo turystów. z namiotami, z przyczepą kempingową, jednodniowych turystów z osobówką oraz grupę mężczyzn, którzy przyjechali tutaj busem uznając, że to najlepsze miejsce na libację???
byliśmy zmęczeni więc chcieliśmy tutaj zostać na noc, ale kiedy tuż przy nas rozbiła się grupa młodych ludzi z głośną muzyką i zaczęli rozpalać ognisko w bezpośredniej odległości od naszego samochodu zdecydowaliśmy się przemieścić do Kruszynian. obsługa restauracji tatarskiej nie miała nic przeciwko nocowaniu na ich parkingu…