dzisiaj zaplanowano wycieczkę rowerową do Supraśla. 13 km to zbyt duży dystans dla Marianny, więc zdecydowaliśmy się na komunikację miejską. w międzyczasie gospodarze zaoferowali podwózkę, z propozycji skrzętnie skorzystaliśmy. pod monastyr dotarliśmy jednocześnie z rowerzystami, tuż przed godziną 11, na którą mieliśmy rezerwację w Muzeum Ikon.
mimo, że było nas bez mała 40 osób zdecydowano się wpuścić całą grupę jednocześnie i przyznać trzeba, że limit 25 osób na grupę ma sens, inaczej jest zbyt tłoczno. zwiedzanie muzeum odbywa się z przewodnikiem, który wprowadza nas w inny nieznany świat…
stare wnętrza budynku stwarzają odpowiednią atmosferę do ekspozycji tych niesamowitych dzieł.
bardzo ważną rolę odgrywają iluminacje, ale i drapowany materiał udający pajęczyny, polichromie, fototapety ze zdjęciami z uroczystości prawosławnych…
kolekcja podróżnych dewocjonaliów
zajrzeliśmy do warsztatu ikonopisarza…
kolejne ikony… ich mnogość sprawia, że powszednieją 😉
niektóre zapamiętaliśmy bardziej. na przykład ikona św. Gabriela, którego relikwie przechowywane są w Białymstoku…
duże wrażenie robi ikona św. Mikołaja, postaci popularnej wśród dzieci, wśród panien. pierwszym przynosi prezenty, drugim wymarzonego męża…
kulminacyjny moment zwiedzania następuje w sali z ikonami pochodzącymi ze starej cerkwi wysadzonej w czasie II wojny światowej przez Niemców. w takt wydobywających się z głośników dźwięków wybuchów sugestywnie gasną światła…
ikony w formie polichromii na ścianach dawnej świątyni wykonane zostały w 15-16 wieku przez mnichów z Grecji i Serbii. udało się uratować (poskładać z niewielkich ocalałych kawałków) tylko część…
kończymy wycieczkę dziękując przewodnikowi, panu Janowi Grigorukowi. na moment wpadamy jeszcze do galerii ulokowanej w piwnicy, gdzie nabywamy kota do naszej domowej kolekcji oraz ikonę św. Mikołaja do kampera 🙂
ponaglani opuszczamy muzeum, gdyż grupa z przewodniczką ruszyła na zwiedzanie cerkwi monasterskiej. dołączamy do reszty i wchodzimy do świątyni. mnich informuje nas, że musimy poczekać na oprowadzenie oraz, że robienie zdjęć wymaga zgody Przełożonego. cóż, każdy klasztor ma własne zasady, akceptujemy je… reszta grupa włącznie z przewodniczką sytuację widzi inaczej- mnich jest nieprzyjemny, “tamci” mogą robić zdjęcia, gdyż są lepsi i lepsiejsi… niesprawiedliwa ocena, szczególnie dziwi nas postawa przewodniczki 🙁
wychodzimy z cerkwi. jest odnawiana, podobno czynione są starania, by tak jak w poprzedniej polichromie wykonali bracia z Grecji i Serbii- byłoby to wspaniałe i symboliczne wydarzenie!
chwilę oglądamy jeszcze zabudowania klasztorne…
opuszczamy klasztor, w końcu rozpoczynają się opowieści o historii klasztoru, o Supraślu…
dowiedzieliśmy się, że podobno cerkiew wysadzili nie Niemcy, ale sami prawosławni za 2 butelki wódki… ta opowieść to słodka zemsta na mnichu z monasteru 😉
przewodniczka pokazuje nam też kościoły i główną ulicę z domami tkaczy…
w ten sposób dochodzimy do kresu naszej wycieczki. zatrzymujemy się przy Pałacu Bucholtza…
tutaj pani przewodnik opowiada nam dzieje rodziny Supraślskich przemysłowców… a później żegnamy się, to wszystko Supraśl to niewielkie miasto 🙂
na chwilę wchodzimy do księgarni, w drogę powrotną do Wasilkowa zabierają nas zlotowicze z okolic Lidzbarka Warmińskiego.
jak tutaj nie wierzyć w znaki? odbywamy darmową przejażdżkę samochodem Elnagh King, który był w sferze naszych marzeń, oczywiście zanim zdecydowaliśmy się na naszego Eura Mobile 🙂
tymczasem kierowca Elnagha, Jan, bezpieczne dowiózł nas na kemping…