Pora obiadowa- czas odwiedzic ponownie Kompanie Piwna:) Proponowalismy corkom chinska restauracje, srodziemnomorskie klimaty, ale jednoglosnie zdecydowaly sie na dosc ciezka kuchnie;) Oczywiscie przyczyna byla jasna: slodka kulka na patyku na zakonczenie posilku z rak kelnera;)) Trudno! Bedziemy musieli zjesc golonke i napic sie zimnego piwa, no ale czego nie robi sie dla dzieci;)
Tytulem rezerwacji dostalismy dzis inne miejsce- w poblizu baru piwnego:)
Trzeba bylo troche poczekac na zamowione dania wiec kelnerka przyniosla kolorowanki i kredki dla dziewczynek- nie mogla lepiej trafic!:) One uwielbiaja rysowac!
Nastepnie “osiolkowi w zloby dano”;) wezmie to male czy to duze?;)
Dobry maz poswiecil sie i postanowil wypic to wielkie piwo;)
Potem juz nie bylo zartow! Na stole wyladowala golonka jak dla czterech chlopa (na szczescie to co zostanie mozna zabrac do domu;)) oraz pol kurczaka dla panienek- potem i tak wyzeraly nasza golonke:)
Jedzenie bylo smaczne, bez finezji, ale to prosta i pozywna kuchnia z zasady:)
Nie zawiodly sie panny (i my tez;) i na koniec byl likier dla starych i slodycz dla mlodszych:)W miedzyczasie po lokalu chodzil duet: tuba i akordeon i podgrywali troszke. Nie byli nachalni, ani za glosni- tacy akurat.
Do restauracji ciagle przychodzili nowi goscie: cale rodziny wielopokoleniowe. Milo bylo patrzec na eleganckie babcie i wytwornych dziadkow prowadzonych pod reke przez mlodsze pokolenie, pod nogami plataly sie maluchy. Przyszla tez para nowozaslubiona z najblizsza rodzina na uroczysty obiad. Obsluga zwijala sie jak w ukropie!:)
Od samego rana dziewczynki wiedzialy, ze tego dnia czeka je niespodzianka. Probowaly uzywac roznych forteli, zebysmy puscili pare z ust, ale bylismy twardzi!:) Teraz czas realizacji atrakcji zblizal sie. Jeszcze tylko dlugo oczekiwana (bo ciagle byly niskie chmury) wyprawa na 30 pietro Palacu Kultury i Nauki szybkobiezna winda (najszybsza w Polsce!). Na dole zwiedzilismy wystawe proekologiczna.
Czekamy na winde…
…jeszcze chwilka…
…i oto jest! Warsaw by night!:) cudny widok! feeria swiatel, ta wysokosc! Nie jest to co prawda moj wymarzony Nowy Jork, ale bylam pod wielkim wrazeniem i urokiem oswietlonej stolicy:)
Na gorze jest zimno, wieje, a dziewczynki w sukienkach z powodu zblizajacej sie niespodzianki wiec w nogi marzna. Uciekamy, jedziemy winda na dol. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie…
…i udajemy sie do…Teatru Lalka- donald, klaniamy sie nisko!!!
Dziewczynki byly zaskoczone i bardzo szczesliwe! One kochaja teatr!
Przedstawienie mialo tytul “Jas i Malgosia”.
w Teatrze Lalka jest taka smieszna kawiarenka- barek. Stoja stare stoly i krzesla- kazde inne oraz stara szafa. Krzesla trzeszcza domowo, pachnie kawa…jest bardzo przytulnie. Dziewczyny ogladaja programy.
Sufit zachwyca kunsztem!
Potem juz byla tylko kraina fantazji pelna dzieciecej radosci, glosnego smiechu, wypiekow na twarzy i blyszczacy oczu naszych corek:)
To bylo idealne zakonczenie dnia! Po powrocie do kampera padlismy wszyscy jak kawki:) Snila nam sie chatka z piernikow, ale bez zlej Baby Jagi;)