…na obiad trafilismy do Kompanii Piwnej ul. Podwale 25. Spodobalo nam sie auto, ktore wygladalo z bramy:) Bylo z innego czasu. Pan, ktory czekal na gosci obok tegoz auta mial stroj tez niecodzienny.
Po wejsciu do bramy zobaczylismy ogromny ogrodek piwny czynny zapewne latem i jeszcze wspanialsze auto:) Wszystko wystylizowane na klimatyczna uliczke.
W srodku restauracji kilka sal (kelner informuje, ze na 450 osob!!), sporo ludzi, ale bez tloku. Stylowe menu, swieczka na stole i pyszne piwo:)
Nie bylismy az tak glodni, zeby obiadowac- raczej byl czas na drugie sniadanie;) Poprosilismy o wedliny na polmisku, a dziewczyny wyczekane szarlotki z lodami:) Wszystko bylo pyszne! Na koniec kelner przyniosl dla dzieci po lizaku, a dla rodzicow po kieliszeczku likieru wisniowego:) Mily akcent- wlasnie on spowodowal, ze corki zazyczyly sobie jesc jutrzejszy obiad wlasnie tu;)) Spryciule;) Obsluga zalecila rezerwacje stolika, poniewaz w soboty trudno o wolne miejsce!
Trzeba bylo sie zbierac, bo czekala na nas dalsza czesc trasy z przewodnika. Przy wyjsciu z Kompanii zobaczylismy takie cudo- dzwonil nawet, ale mial przekierowanie na komorke pani manager;)
Z prawej strony drzwi stoi sprzet, ktory pokaze czy nie przeholowalismy z jedzeniem;) Warto skorzystac:)
Na scianie bramy wisi zabawny plakat informujacy o zdrowotnych walorach kiszonej kapusty, ktora w duecie z kiszonymi ogorkami podaja w Kompanii jako czekadelko:)
Dla lodzian dobra nowina:)
Idac w kierunku Rynku mijamy niecodzienna pare: pies i kot (kot w obrozy!) czekaja razem i widac bardzo zgodnie na swojego czlowieka. Po krotkiej chwili kot decyduje sie wejsc do delikatesow:)
Jeszcze fotka takiego ladnego miejsca- gdyby nie rezerwacja na jutro to moze tutaj jedlibysmy obiad..?
A to juz nasze kolejne zadanie czyli kamienica pod Murzynkiem. Pytanie: kamienica nazywa sie tak bo:
a/ wlasciciel mial czarna skore?
b/ mial tu byc indianin, ale artyscie “wyszedl” murzynek?
c/ kiedys wiekszosc ludzi nie znalo liter ani cyfr i w ten sposob oznaczano domy: pod murzynkiem, pod labedziem itd.?
corki odpowiedzialy prawidlowo (mysle, ze intuicyjnie:)
Udajemy sie teraz do Syrenki! Trzeba okreslic jaka fryzure ma symbol Warszawy, a potem opowiadam dziewczynom jedna z wielu legend mowiaca o tym skad sie wziela nasza Syrenka- siostra tej z Kopenhagi w znanej mi wersji:)
Kolejny punkt to ulica Kamienne Schodki i pytanie po co ja zaprojektowano? Powstala, zeby mieszkancy miasta mieli latwy dostep do wislanej wody.
Teraz kierunek Barbakan. Przewodnik podaje ciekawostke: wjazd do miasta zaprojektowany jest nieco z boku od osi ulicy. Rozpedzeni jezdzcy po przekroczeniu bramy wpadali na sciane!Brama zaopatrzona byla w krate, ktora na noc byla spuszczana chroniac wjazd do miasta.
Idac murem Barbakanu mijamy po prawej stronie przesliczne kamienice! Niektore maja bajeczne kolory i kunsztowne zdobienia.
Schodzimy tez do fosy i ogladamy zarys ciemnej linii na murze, ktora wskazuje dawny poziom murow miejskich- wszystko ponizej ciemnej spoiny to oryginal, a powyzej- rekonstrukcja.
Stajemy teraz pelni zadumy pod pomnikiem Malego Powstanca. Zadaniem jest ulozenie w prawidlowym porzadku slow powstanczej piosenki…”Warszawskie dzieci pojdziemy w boj, za kazdy kamien twoj stolico damy krew”
Najtrudniejszy temat, na ktory rozmawiamy z corkami…wojna, bezsens zabijania i najgorsze: udzial w wojnie i smierc dzieci.
Pozostal nam ostatni punkt przewodnika- pomnik Jana Kilinskiego, warszawskiego szewca i bohatera!
Dowiadujemy sie tez, ze jego pomnik stoi na placyku nazywanym kiedys “Piekielkiem”- tutaj kat wykonywal wyroki smierci, a egzekucje bywaly czesto bardzo okrutne- stad nazwa.
Trasa “Tajemnice Starego Miasta” jest kompletna!
Pozostal nam jeszcze tzw “czas wolny”;) Nie mamy go jednak zbyt wiele, bo zaczyna coraz mocniej padac- kropilo caly dzien- i jestesmy jednak troche juz zmeczeni i schodzeni:) Droge powrotna umilaja nam takie wesole neony:
Postanawiamy pokazac jeszcze dziewczynkom Grob Nieznanego Zolnierza i Ogrod Saski- sa po drodze tak czy siak.
Przy grobie jeszcze nie ma nikogo, ale jak podchodzimy to widzimy jak ze wszystkich stron zaczynaja sie schodzic wycieczki szkolne! No tak! Zaraz pelna godzina i zmiana warty- my uciekamy przed tlumem:) Przyjdziemy tu kiedys o 7 rano!
Jeszcze trudno pojac 5 i 7 latce idee Grobu Nieznanego Zolnierza, ale staramy sie jak mozemy wyjasnic…czytamy daty i nazwy miejsc na calym swiecie gdzie byla przelewana zolnierska krew…
Chwile w zapadajacym zmroku na alejkach Ogrodu Saskiego, posrod rzezb i z widokiem na cudna fontanne pozwalaja troche rozjasnic ten nostalgiczny nastroj mimo deszczu i coraz wiekszego chlodu:)
Na koniec fotka, ktora swietnie oddaje kondycje naszych corek: po calym dniu lazenia po miescie, odkrywaniu jego tajemnic i zagadek wygladaly tak:
My mielismy juz troche mniej wesole miny;))
koniec dnia pierwszego:)