Pobudka o 6 rano, zeby nie zabraklo dla nas miejsca na parkingu:) Podobno jest oblegany w ciagu dnia. Jeszcze tylko zdjecie naszego miejsca na nocleg…
…i stoimy na Placu Biskupim!:)
Jemy sniadanie i uzbrojeni w ksiazke- przewodnik dla dzieci ruszamy w miasto!:) Ksiazka daje nam wskazowki gdzie nalezy wypatrywac smokow, ale i tak nie jest to latwe zadanie! Dziewczyny sa w swoim zywiole:) To urodzone turystki:)
Zblizamy sie do ul. Florianskiej. Zanim przejdziemy przez brame o tej samej nazwie podziwiamy Barbakan nazywany Rondlem:) W czasach swojej swietnosci byl nie do zdobycia.
Dziewczyny przypominaja sobie Barbakan warszawski:)
Kiedy podchodzimy do bramy nasza uwage przykuwa miniatura miejsca, w ktorym wlasnie stoimy! Okazuje sie, ze oto turysta niewidomy tez moze “zobaczyc” to co my! Jest opis w jezyku Braille’a. Sami z przyjemnoscia wodzimy palcami po wypuklosciach…bardzo podoba nam sie ta inicjatywa. Chcielibysmy widziec taka u nas w Gdansku.
Za brama kolejna miniatura. Wspaniale! Sa uliczki starego miasta, jest Rynek, Sukiennice i oczywiscie Wawel:)
Wlasnie na Wawel udajemy sie niespiesznym spacerem. Dzis poniedzialek wiec jest mozliwosc zwiedzic bez oplat Skarbiec i Zbrojownie. Po drodze rozgladamy sie dookola, poniewaz wszedzie moga czaic sie smoki, a kazdy kamien moze kryc jakas tajemnice.
Duzo jest bram, ktore prowadza do tajemniczych zaulkow, podworek, na ktore po prost musimy zajrzec:)
Widzimy sklepiki, male kawiarenki, mini galerie sztuki…cuda!
Spotykamy nareszcie pierwsze nasze smoki:)
Mimo chlodu robi nam sie cieplo na sercu bo widzimy taki oto napis:
…oj, chwieja nam sie plany wakacyjne w posadach;) Grecjo! Tesknimy!
Trzeba przyznac, ze w Krakowie jest czym nacieszyc oczy! Nie mozna po prostu isc do celu, ciagle
krecimy glowami na wszystkie strony podziwiajac:)
Dzielo Wita Stwosza chcemy zobaczyc innego dnia, na razie mijamy dom, w ktorym mieszkal…
Mijamy tez kosciol Sw.Piotra i Pawla, do ktorego przyjdziemy w czwartek, poniewaz tylko w czwartki
organizowane sa pokazy, ktore przekonuja niedowiarkow iz ziemia wiruje wokol wlasnej osi:)
Z ulicy Grodzkiej przechodzimy przez plac Marii Magdaleny z pomnikiem Piotra Skargi…
…i za moment wspinamy sie do bramy Wawelu!
Bilety w reku (darmowe, ale zawsze) i idziemy w strone dziedzinca. Zadzieramy glowy i widzimy kolejne smoki do kolekcji! Tu smoki stanowia zakonczenie rynien:)
Niestety w Skarbcu i Zbrojowni jest zakaz fotografowania wiec musicie uwierzyc nam na slowo, ze ani przez chwile nie zalowalismy:) Widzielismy cenne dary podarowane przez wladcow innych panstw, przedmioty codziennego uzytku, fragmenty zastawy stolowej i najwazniejszy chyba eksponat: Miecz Szczerbiec czyli Miecz Koronacyjny.
W zbrojowni najwieksze wrazenie wywarly na nas kamienne kule armatnie. Byly calkiem male i ogromne!
Po wyjsciu z sal wystawowych kruzganki nas oczarowaly! Dziewczynki uradowane zauwazaja greckie akcenty.
…i jest ich wiecej, i kazda inna! Staram sie uruchomic wyobraznie, zamykam oczy i przypominam sobie klimat i obrazy z dawno czytanej (w czasach mlodosci;)) ksiazki pt “Paziowie Krola Zygmunta”.
Juz niedlugo bede miala okazje przeczytac ja corkom…czas biegnie.
Pod lukami kruzgankow wisza tablice ukazujace prace przy odbudowie zniszczonego Wawelu…coz za ogromny wysilek! Niesamowite!
Przechodzimy przez brame:
Po drugiej stronie oslepia nas blyszczaca w sloncu zlota kopula Kaplicy Zygmuntowskiej.
Piekna, renesansowa budowla stworzona przez florenckiego artyste.
Mimo zimna obchodzimy mury, zerkamy na inna brame…na nabrzmiale paki magnolii- lada moment rozkwitna i dopiero wtedy bedzie pieknie!
My wrocimy na wawel w ciagu kilku dni- zalezy od pogody- na razie zegnamy sie. Schodzac z Wawelskiego Wzgorza patrzymy na wmurowane w mur tabliczki z nazwiskami tych, ktorzy wspomagali odbudowe zamku.
W uliczce stoi “zaczarowana dorozka, zaczarowany kon…”:)
…ale tuz obok pojazd z innej bajki! Czyzby Kopciuszek jechal przez Krakow na swoj bal?;)
Odwracamy sie i usmiechamy do Kurzej Stopki, ktora podobno w sloneczny dzien lsni jakby byla ze zlota:)
Wracajac do kampera na obiad spotykamy jeszcze dwa smoki:
Przy tym drugim Ola przytomnie stwierdza, ze “ten sie nie liczy”;) Zaliczamy go wiec z przymruzeniem oka;) Po obiedzie wyruszamy na ponowne odkrywanie Krakowa. Mamy dosc napiety plan:) Po pierwsze- zagladanie w bajkowe zaulki:)
Po drugie- karmienie golebi krakowskich, dla ktorych ziarno przywiezlismy z naszego, gdanskiego targu:)
…smakowalo im! O tych golebiach pisal Jan Sztaudynger: “Golebiami brukowany Krakow, G..no ma z tych ptakow”:) Tak naprawde te ptaki sa zakletymi rycerzami…
Kolejne zadanie to: smoki, smoki…
Po czwarte- chcemy zobaczyc Collegium Maius czyli najstarszy budynek uniwersytecki w Polsce. Jego powstanie datuje sie na rok 1400! Nie mowimy dziewczynkom, ze mamy dla nich niespodzianke- od godziny 9 do 17 co dwie godziny uruchamiany jest na dziedzincu Collegium ruchomy zegar. Przy muzyce ukazują sie postaci historyczne znacznych rozmiarow. Te drzwiczki u gory to wlasnie droga dla poruszajacych sie figur.
Caly dziedziniec robi na nas ogromne wrazenie…
Po piate: trzeba sprobowac obwarzankow! Dlaczego tak sie nazywaja dowiedzielismy sie pozniej od wnukow Basi:) Otoz drozdzowe obwarzanki sa przed pieczeniem obgotowywane- czyli obwarzane:) Nam smakowaly!
To tyle z zadan “obowiazkowych”:) Przy okazji, ze tak powiem, odwiedzilismy Adama Mickiewicza…
Zajrzelismy do malenkiego kosciolka na rynku pod wezwaniem Sw. Wojciecha:
Z boku kosciola fragment bruku zostal zamieniony na hartowane szklo i odslania dawny- duzo nizszy- poziom rynku. Corka Basi powiedziala nam, ze kiedys na rynku wysypywano smieci i w ten sztuczny sposob podwyzszono rynek;)
Zupelnie przypadkiem trafilismy na rzezbe Igora Mitoraja (tworcy miedzy innymi Anielskich Drzwi do kosciola Jezuitow na Starym Miescie w Warszawie, ktore mielismy przyjemnosc podziwiac w 2010 roku) pt. Eros bendato. Lubimy interaktywna sztuke, ktora dzieci moga poznawac rozniez dotykiem- latwiej im wtedy zapamietac co widzialy…
…ja jak zwykle staram sie nacieszyc oczy pieknymi detalami, ktore uwielbiam…
Zblizamy sie do Sukiennic w poszukiwaniu noza, ktorym wg legendy brat zabil brata z zawisci, ze buduje wyzsza wieze Kosciola Mariackiego…brrr.:) No i co…? Noz wisi! Ha!
Wnetrze samych sukiennic to nic innego jak stoiska handlowe, w dodatku jest tam przeciag wiec czym predzej wychodzimy na zewnatrz, a tam kolejna przypadkowa atrakcja:) Tzw stacz- czyli artysta jednoosobowego teatru:) Lubimy ich i chetnie wspomagamy drobniakiem:)
Na odchodnym jeszcze sypniemy ziarna biednym, zakletym rycerzom…
…i dobranoc Grodzie Kraka! Milych snow- do jutra!