ostatni wakacyjny weekend postanowiliśmy spędzić w Krynicy Morskiej. nigdy jeszcze nie byliśmy, a z Gdańska mamy bardzo blisko, nie było więc wyboru 😉
rankiem wjechaliśmy na kemping “Gallus”, na którym było już czuć atmosferę końca wakacji. sporo wolnego miejsca, pozostali karawaningowcy powoli szykowali się do wyjazdu…
w czasie gdy my szukaliśmy prostego miejsca na ustawienie przyczepy, dziewczyny wyskoczyły na plac zabaw.
przyjechaliśmy tylko na weekend nie rozkładaliśmy więc przedsionka…
na samym kempingu jest dużo miejsca, ale sporo drzew i pochyłości więc wcale nie łatwo o przyzwoite miejsce.
niestety wzorem wielu nadmorskich kempingów, których coraz większa część jest zajmowana pod kwatery, również na ‘Gallusie’ przybywa apartamentów.
po śniadaniu ruszyliśmy na spacer do miasteczka, zajęło nam to około godzinę.
dziewczyny odpoczęły sobie chwilę przy fontannie.
podglądaliśmy sprzęt rybacki (wcześniej podjadając wędzone ryby).
przejażdżkę kolejką sobie odpuściliśmy, chociaż to zawsze ciekawa forma zwiedzania.
poszliśmy za to m.in. na betonowe molo.
w drodze powrotnej musieliśmy rozstrzygnąć dylemat: cukiernia czy fryzjer? 😉
zatrzymaliśmy się przy fontannie w parku miejskim.
dzieci skorzystały również z placu zabaw.
droga powrotna wiodła opłotkami i obok cmentarza.
pora zjeść obiad, a później na plażę 🙂