kilka wolnych dni sierpnia postanowiliśmy spędzić na Mazurach. szukając pretekstu do wyjazdu przypomnieliśmy sobie o zawodach balonowych w Ełku, ale nasz plan był dużo bogatszy…
wyruszyliśmy przed południem i po 4 godzinach wylądowaliśmy w Kosewie Górnym za Mrągowem.
przyjechaliśmy odwiedzić fermę jeleniowatych przy Instytucie Parazytologii PAN. najpierw pół godziny spędziliśmy w muzeum, które z zewnątrz bardzo nam się spodobało.
eksponatami tutaj było głównie poroże jeleniowatych. przewodniczka sporo nam opowiedziała o tej grupie zwierząt, obejrzeliśmy bardzo pouczający i sugestywny materiał filmowy nakręcony na terenie fermy…
w końcu ruszyliśmy na przechadzkę. trafiliśmy na świetnego przewodnika, zapaleńca, którego rodzice współtworzyli fermę. obsługuje on nie tylko turystów, ale i pracuje przy zwierzętach, stąd mógł nam o nich opowiedzieć bardzo dużo…
na fermie spotkać można głównie daniele i jelenie, ale również jelenie sika Dybowskiego, muflony, kozy, owce, konie…
byliśmy zachwyceni opowieściami o zwierzętach, również o największym jeleniowatych- łosiu, którego nie da się niestety hodować, może kiedyś uda nam się podpatrzeć te wspaniałe zwierzęta w naturze?
łosia nie było, ale byki jelenia zrobiły na nas ogromne wrażenie!
obszar fermy wynosi około 700 ha, tylko część jest udostępniona do zwiedzania. jak trudno jest chronić zwierzęta na tak dużym obszarze świadczą częste ataki wilków, np. w kwietniu b.r. wilki zabiły 16 wysokocielnych łań danieli, a kilka dalszych poraniły, pod koniec sierpnia natomiast zginęła łania i kilka cieląt daniela…
spotkaliśmy tutaj również sympatycznego kota:
zakończyliśmy ten pouczający spacer i udaliśmy się do kampera na obiad, a potem ruszyliśmy w kierunku Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. niestety rozpadało się, uznaliśmy więc że nie będziemy spędzać nocy w deszczu w środku lasu, naszym nowym celem było Ruciane-Nida. pokręciliśmy się po miasteczku, ale nie znaleźliśmy miejsca dla siebie, wróciliśmy więc na przystań kajakową w Ukcie, którą mijaliśmy wcześniej. to był dobry wybór- spokojne, klimatyczne miejsce na szlaku Krutyni. podobno jest tak piękna, że kiedyś musimy wybrać się na spływ z dziewczynami.
na kolację udaliśmy się do Karczmy Zacisze- rewelacyjne miejsce, wspaniała kuchnia, a ceny niższe niż się spodziewaliśmy 🙂
wieczór był bezdeszczowy i ciepły, ale byliśmy bardzo zmęczeni i zamiast kontynuować spacer położyliśmy się do łóżek, a spało nam się wspaniale 🙂