dwie doby na Camp Vira kosztowały nas 663 kuny, to najdroższy camping na naszej trasie! zrobiliśmy serwis i odjechaliśmy do Stari Grad. kampera zaparkowaliśmy na campingu Jurjevac, na którym gościliśmy kilka dni temu
Endi jeszcze biwakował, Duduś już wyjechał do Polski, camping prawie pusty… my tymczasem poszliśmy zwiedzić miasto, bo poprzednim razem nie do końca nam się to udało
obejrzeliśmy samostan
zauważyliśmy subtelną kapliczkę…
stary dzwon, zdjęty z remontowanej wieży kościoła…
duże wrażenie zrobił zakład fryzjerski, czas zatrzymał się tu kilkadziesiąt lat temu 🙂
koty, wszędzie koty…
przed wyjazdem na prom chcieliśmy zjeść śniadanie, ale większość restauracji czynna od 12.00
znaleźliśmy w końcu lokal, zamówiliśmy pizzę (bardzo smaczna) i pożegnalne piwo
pojechaliśmy na prom. było zdecydowanie za wcześnie, ale przejmował nas strach, że się spóźnimy 😉 o tej porze byliśmy jednymi z nielicznych oczekujących na rejs
najpierw udaliśmy się na zakupy do Konzuma, potem wypiliśmy kawę w pobliskiej knajpce. czas płynął leniwie…
auta zjeżdżały się bardzo powoli
po parkingu błąkał się oczywiście kot
na horyzoncie pojawiły się statki. oprócz naszego prom z Ancony
w międzyczasie przyjechał Endi, zdążył mi jeszcze pokazać na mapie dokładną trasę powrotną przez Niemcy
z Włoch przypłynęło sporo kamperów
w międzyczasie rozładowano nasz prom i zostaliśmy jako pierwsi wywołani do wjazdu
statek w średnim standardzie, troszkę zaniedbany
zanieśliśmy rzeczy do kabiny i wyszliśmy na pokład. wypłynęliśmy punktualnie zabierając ze sobą piękne wspomnienia
wielokrotnie mijaliśmy lokalne promy
po trzech godzinach wpłynęliśmy do Splitu
ten rejs był prezentem dla naszych córek, nocna podróż statkiem to było ich marzenie. nic dziwnego, że cieszyły się jak… dzieci 🙂
na statku był plac zabaw, czyli suchy basen z piłkami (ale bez piłek), oraz bujanka
kawa i lody w pustej kawiarni
kolacja w restauracji była smaczna i stosunkowo niedroga
wychodziliśmy jeszcze potem na pokład, ale szarzało, dziewczynki zrobiły się senne. położyliśmy je spać, zasnęły jak aniołki
sami jeszcze trochę posiedzieliśmy na rufie, aż zapadły zupełne ciemności