następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę na półwysep Peljesac.
żyzna Delta Neretvy
aby lądem dostać się na Peljesac, przynajmniej dopóki nie zbudują mostu, o którym głośno, musimy przejechać przez Bośnię, ale całe szczęście dla ruchu turystycznego to tylko formalność
pierwsze farmy małży i ostryg. w tej części Adriatyku mają one wyjątkowe warunki do rozwoju. kamenice kupuje tutaj nawet “car” Rosji, Putin
my zatrzymujemy się w miejscowości Zamaslina i u “Antonia” kupujemy 4 kg świeżych muszli. skąd znamy Antonia? z internetu 🙂
jedziemy dalej przez małe miasteczka…
ale większość drogi na półwyspie to krzaki i skały
dojeżdżamy do Orebica, bo tutaj mamy spędzić najbliższe dni. a w Orebicu? kemping Dalmata wypatrzony przez Wojtka nieczynny, w dodatku z dala od wody. inne kempingi również nas nie zadowalają z powodu trudnego zejścia na plażę, jedziemy więc za Orebic. w Kuciste i Viganj jest kilka kempingów, ale wieje tam strasznie- to raj dla surferów i faktycznie królują tutaj, niestety są bardzo niebezpieczni, kończą swoje ślizgi na płytkiej wodzie wśród kapiących się dzieci.
zmęczeni jazdą, przeciskaniem się przez ciasne ulice, postanawiamy jechać dalej. “Dudusie” naciskają by się zatrzymać, ale jesteśmy nieugięci, gotowi się rozstać. wcześniej mignęła nam tablica z napisem “Camping Denka Loviste”. żona czytała w internecie, że to wioska rybacka na końcu półwyspu, miejsce zapomniane przez Boga i ludzi (czytaj. niekomercyjne), ale bardzo urokliwe. droga jest stroma, wspinamy się coraz wyżej, mamy cudowne widoki na Adriatyk.
z drogi widzimy zatokę, pewnie tam jest cel naszej podróży, Loviste
to koniec półwyspu, dalej już nic nie ma. zatrzymamy się tutaj choćby nie wiem co. jesteśmy wykończeni. zatrzymujemy się przy budce, która była kiedyś informacją turystyczną. ale nie jest, więc sami musimy znaleźć drogę do kempingu…