rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę. najkrótsza trasa z Korculi na Hvar prowadzi promem do miasta Stari Grad, który pływa dwa razy w tygodniu. postanowiliśmy zaoszczędzić 200 zł i wybraliśmy drogę wzdłuż półwyspu Peljesac i drogą nadmorską do Drvenika, i stamtąd promem na Hvar.
najpierw prom do Orebica
żegna nas ostatni korczulański kot…
Korcula pozostaje już tylko wspomnieniem, a wraz z nią przepyszna oliwa i cudowne wino (Posip)
Półwysep Peljesac mijamy szybko, ale staramy się zapamiętać widoki
w Stonie widzieliśmy z okna zabytkowe mury obronne
po drodze kupiliśmy jeszcze w Zamaslinie małże i bez zatrzymywania się, za wyjątkiem tankowania paliwa, dotarliśmy do Drvenika. na prom przyszło nam czekać ok. godziny. to był bardzo dobry czas na lody
prom odpływa tutaj co 1,5 godziny i warto przyjechać wcześniej, bo może zabraknąć miejsca…
na wodzie ujrzeliśmy grupkę wesołych chłopaków płynących na takim oto wynalazku:
odpłynęliśmy uciekając przed burzą rozwijającą się nad lądem. na wyspę nie dotarła
tak prezentuje się Hvar na “dzień dobry”
czekało nas tego dnia jeszcze tylko nieco ponad 50 km po wyspie.
nie wiedzieliśmy, że po krętych, wąskich drogach, z nienajlepszą nawierzchnią, z widowiskowymi przepaściami. oczywiście barierek ochronnych brak 😉
wyspa na tym odcinku wydaje się dzika, prawie bezludna…
najpierw szukaliśmy dla siebie miejsca na campingach w Jelsie, ale było tak tłoczno i nieprzyjemnie, że mimo zmęczenia postanowiliśmy jechać dalej do miasteczka Stari Grad. tutaj troszeczkę zajęło nam znalezienie campingu Jurjevac, ale w końcu dotarliśmy (N 43 10 55,27 E 16 35 35,95).
pusto, spokojnie, niedrogo…
na kolację musieliśmy poczekać- dokładnie tyle ile trwa przygotowanie 5 kg małży
było smacznie jak zwykle podczas naszych chorwackich wakacji. a później odpoczywaliśmy po ciężkiej, okazało się, podróży