Obudziwszy sie stwierdzamy, ze mamy towarzystwo;))) Jakis Francuz przytulil sie do nas w nocy:) On pewnie jeszcze spi, my jedziemy odnalezc kemping The Cave- ma byc tanio i z basenem (jak w Erze;))
Teraz widzimy, ze nawigacja wywalila nam sie wczoraj 250 metrow od kempingu!:) Brama jest otwarta, wisi informacja, ze recepcja czynna od 9 (za godzinę) i jest cennik. Wszystko sie zgadza- za nasz zestaw 25 euro- tanio pod Meteorami, prawda? Idziemy na obchod miejsca i wtedy okazuje sie, ze zawsze jest cos dopisane “na dole” malym druczkiem:))) Wstep na basen kempingowy: 5 euro od lba! Kemping jest wlasciwie pusty, my tez nie zostaniemy. Troche zal, ze dziewczyny nie wskocza do basenu, ale damy rade!
W moim laptopie mam zapisane wiadomosci na temat klasztorow, godzin zwiedzania itd. Za chwile 9 wiec jemy sniadanie i ruszamy do pierwszego monastyru pod wezwaniem (to juz nudne normalnie;)) Agios Nikolaos. Na parkingu sporo miejsca, wszyscy wala do tych wiekszych monastyrow. Mamy nawet miejsce w cieniu.
W gorze, przyklejony do Meteory, wisi monastyr.
Przywdziewamy stosowne szaty- wszak to miejsca kultu i nie godzi sie swiecic golymi ramionami- i raznym krokiem ruszamy w gore. Najpierw po plaskim….
…potem pseudoschody…
…inne schody…
…
…monastyr jakby sie nie przyblizal….
…slyszymy “dzien dobry” z ust mlodego czlowieka- rodzina z Polski wraca z gory:)
Otoczenie kosmiczne! Widzielismy te skaly na tylu zdjeciach, ale kiedy jest sie wsrod nich- robia kolosalne wrazenie!
Jeszcze tylko ‘normalne’ schody i JUZ jestesmy na gorze!
Serce wali jak mlot, przez glowe przelatuje mysl:” jak dobrze, ze jest tak wczesna pora…co bedzie dalej..?”:) Jedno spojrzenie w dol, dookola i serce sie uspokaja…mysli staja sie radosne i lekkie…:)
Meteora- zawieszone w powietrzu- tak sie czujemy:) Mysle, ze nie jest trudno w takim miejscu wielbic Stworce….
W dole nasz malutki teraz kamperek;)
Tego monastyru nie zwiedzamy w srodku. Schodzimy do auta- o ilez latwiej!- i jedziemy pod kolejna gore. Ostatni rzut oka na drewniane balkony Agios Nikolaos…
Droga laczaca poszczegolne monastyry jest w remoncie, widac, ze juz byl czas.
Widzimy nasz cel: Agios Rousanou- czyli monastyr Sw. Barbary.
Tu tez schody:) Wiemy juz, ze nie bedzie latwo, ale czym jest trud wejscia do klasztorow wobec trudu ich budowania?;) Idziemy! Bedac na pewnej wysokosci widzimy gdzie bylismy przed chwila.
Dziewczynki licza schody!
To jeden z dwoch zenskich monastyrow. Mniszki dbaja o estetyke otoczenia.
Podziwiamy panorame…
W oddali Agios Varlaam- ten monastyr chcemy zwiedzic w srodku…
Odkrywamy ule na zapleczu klasztoru:)
Laweczka na tej wysokosci jest szczegolnie mile widziana:) szkoda, ze nie w cieniu, ale nie wybrzydzamy.
Schodzac zawsze odnajduje dodatkowe smaczki i szczegoly. Niezmiennie mnie to cieszy:)
Jest rowniez inna perspektywa…
Idziemy jeszcze kawalek jakimis schodami, na ktorych nie widac turystow. Okazuja sie byc poczatkiem drogi pieszej prowadzacej do innego klasztoru- zawracamy:)!
Teraz poglebimy nasza (skromna bardzo) wiedze na temat tego jak wygladalo zycie w monastyrach, bedziemy mogli zobaczyc wnetrza…Wchodzimy do Agios Varlaam.
Odmienna droga prowadzi do kazdego klasztoru…
…zadna nie jest lekka…
…ale na koncu kazdej drogi czeka nagroda! Cudowny, zachwycajacy widok….
Spacerujemy po terenie monastyru, nie spieszymy sie…do czasu. Nagle zaroilo sie od ludzi i uslyszelismy polska mowe! “Kazik, poczekaj! Zrobie ci zdjecie!”, “Zosia, idziesz do gory?” itd, itd…rany….staramy sie jak mozemy nie chodzic sladami polskich wycieczek.
Beczka mieszczaca 1200 litrow wina…!
…plozy dawnego pluga: z drugiej strony doczepione bylo ‘krzeselko’, na ktorym siedzial rolnik, a cale ‘sanki’ zaprzegniete byly do osiolka. Te wypustki wzruszaly ziemie przed kolejnym siewem…
W Agios Varlaam mozna podziwiac drewniany kolowrot, przy pomocy ktorego wciagano rzeczy i mnichow (nie wszyscy szczesliwie docierali do celu) na gore.
Gdyby bylo to mozliwe, to chcialyby skorzystac;)
W kazdym klasztorze jest miejsce, ktorego nie warto ogladac: sklepik z pamiatkami:) W kazdym to samo i raczej w kiepskim guscie.
Okolica natomiast…ech!
W czesci niedostepnej dla zwiedzajacych widac, ze okna sa nowe, z moskitierami- mnisi ida z duchem czasu:)
Krzys zostal przy kolowrocie i robi nam zdjecie na wiszacym nad przepascia moscie.
W oddali widac Sw. Barbare…ma charakterystyczne dwa drewniane mostki…powstaly dla wygody turystow w 1930 roku.
Nie dowiemy sie jaka melodie graja te dzwony…
Juz nie odczuwamy zmeczenia, raczej popadamy w euforie…meteory czy klimat monastyrow to czynia? Nieistotne! Przed nami Megalou Meteorou!
Jezdnia jest juz tak zastawiona autami i autobusami z polskimi wycieczkami, ze musimy zaparkowac duzo nizej i podejsc spory kawalek pod gore. Ciekawe, ze nie widzielismy ani jednego autokaru z innego kraju?:)
Z tej strony widac czesc prywatna Varlaam.
Tutaj znowu inna droga! Najpierw w dol, a dopiero potem w gore!:) Nie mozna sie nudzic;)
W kazdym klasztorze spotykamy koty…
Widzimy inny wynalazek pozwalajacy na transport potrzebnych rzeczy do monastyru…tym razem w poziomie.
W skalnym korytarzu panuje przyjemny chlod….
W rozpalonym do bialosci powietrzu unosi sie Varlaam…
To juz za nami:)
…a to przed nami;)
Jestesmy!
Chyba mamy dobra kondycje po zeszlorocznym wejsciu na twierdze Palamidi, bo miny razne;)
No, w takiej siacie nie chcialabym podrozowac…! Szacunek!
detal
W najwiekszym monastyrze jest sporo korytarzy, zakamarkow…
…moze unikniemy tloku…?
Przysiadamy na chwile w cieniu i chloniemy atmosfere…
…mile spotkanie…:)
Otoczenie…
…i panorama…
Na tarasie widokowym jestesmy prawie sami…nic nie rozprasza…
Zwiedzamy male muzeum historii i folkloru. Sa stroje zolnierskie z roznych czasow, stroje ludowe, stare fotografie, gazety i inne cuda….
Przy wejsciu do kosciola, na parapecie okiennym pali sie kadzidlo…stwarza odpowiedni nastroj….
W starej kuchni kurz osiadl na naczyniach…mozna zamknac oczy i zobaczyc uwijajacych sie przy piecu mnichow…
…a w piwniczce mozna poczuc zapach wina…:)
Zegnamy ten monastyr, na plecach juz ‘siedza’ nam polskie wycieczki w ilosciach przerazajacych…:)
Do klasztoru Sw. Trojcy nie idziemy. Jest nieznosny upal, a droga ku niemu daleka…bedziemy miec powod, zeby tu wrocic. Zatrzymujemy sie tylko i robie zdjecia.
…wagonik transportowy…
Ostatni na naszej drodze- Agiou Stefanou. Drugi zenski monastyr. Ten tez chcemy zobaczyc w srodku.
Widac kobieca reke.
Prywatne pomieszczenia…
…kiedy wychodzimy- mniszka wlasnie zamyka. Od 13.30 do 15.30 jest przerwa w zwiedzaniu.
Podziwiamy ogrodek przytulony do skaly…
Ja podziwiam moje dziewczyny! Przez 4 godziny, w upale, lazac po schodach i stromych sciezkach- ani razu nie slyszalam skargi- tylko czeste prosby o wode:) Padlo mase pytan o miejsce- skaly, o sens zycia w monastyrze, i najwazniejsze pytanie: czy kiedys znowu tu przyjedziemy?:)
Jest nam lekko na duszy…chcemy zobaczyc morze- jedziemy wiec do Stomio!:)
Obiad przekladamy na godzine nieokreslona;) Na razie po ciachu i w droge!
Na kempingu w Stomio spotykamy znajomych z forum camperteam. Oni dzis wieczorem wyjezdzaja z kempingu wiec nastepuje zmiana warty;) Jeszcze tylko dzielimy sie namiarami na Orange Beach i Karidi Beach (wspaniale plaze Sithoni- warto zobaczyc brokatowy piasek) i rozkladamy dom:)
Tu mamy pelny luksus- klimatyzacja dziala:)
Wiekszosc przebywajacych tu wczasowiczow to stali bywalcy. Maja caloroczne miejsca na swoje przyczepy, obudowane i ozdobione jak tylko podpowiada wyobraznia:)
Za brama kempingu jest plac zabaw, idziemy tam wieczorem…
Ten tata przy pomocy jakiegos spreju zlikwidowal piszczenie hustawki- widzimy dlaczego;) Kazdy z nas w glebi duszy jest dzieckiem!;)
Ta zabawna hustawka miala wielkie powodzenie!
Pobliski kosciolek powoli zatraca sie w zapadajacym zmierzchu…
Kalinichta!