Dzis pierwszy raz w Grecji uzyjemy rowerow:) Rowery dziewczyn jezdza w garazu i czesto sa w uzyciu, nasze po zdjeciu z bagaznika byly ukryte pod gruba warstwa kurzu- dobrze, ze mamy prysznic pod tamaryszkiem!:)
Jedziemy sprawdzic miejsce za wsia, ktore poleca Womo. Na zdjeciu wyglada bardzo ladnie- moze bedzie naszym kolejnym przystankiem? Mijamy stragan warzywno- owocowy, widzimy kilka domow z mieszkaniami na wynajem latem…
…sama miejscowosc jest niewielka, ale mila. Kilka tawern.
Za wsia znajduje sie kolejna plaza, tez z prysznicami i przebieralnia. Dalej odnajdujemy miejce z danych Womo (jest woda, prysznice), ale nie budzi ono naszego zachwytu. Dla kilku kamperow podrozujacych razem to dobra miejscowka, ale dla rodziny z dziecmi lepsze jest nasze miejsce:)
Wzielismy stroje kapielowe, zeby w czasie wycieczki poplywac w morzu. Dziewczynki chcialyby bardzo skorzystac z plywajacego pomostu przy tawernie, w ktorej wczoraj jadly lody- jedziemy!:)
Pierwszy raz maja okazje poskakac- radosc jest wielka:)
Schlodzeni wracamy niespiesznie…Podziwiamy rezydencje bogatych atenczykow…przyrode…
W domu pokrzepiamy sie szklanka swiezo wycisnietego soku z pomaranczy, arbuzem i relaks…:)
w czasie sjesty zdrzemnelismy sie by po przebudzeniu odkryc niespodzianke przygotowana przez corki:)
Tego dnia mielismy jeszcze kilka niespodziewanych zdarzen! Przyjechal na swoja kapiel starszy pan i znowu przywiozl dla dziewczynek prezent:) 10 kilowego arbuza!
Przedstawil sie- Adonis- i poprosil o zrobienie zdjecia z dziewczynkami:)
Podziekowalismy najgorecej jak umiemy. Wzruszyl nas ten przemily czlowiek. Sam ma niewiele, ale z taka radoscia dzieli sie z innymi! I to z obcymi ludzmi…Przy pomocy rozmowek Krzys powiedzial mu, ze jutro wyjezdzamy. Adonis usmiechnal sie szelmowsko i obiecal przyjechac rano, zeby sie pozegnac. Kolejny raz nie udalo mi sie zlapac Adonisa na robieniu znaku na scianie przebieralni- byl szybszy;) Moze jutro…?
Dziewczynkom tak przypadlo do gustu skakanie z pomostu, ze poznym popoludniem znowu wsiedlismy na rowery i pojechalismy na plaze do tawerny. Bawilo sie tam pelno greckich dzieciakow- zabawa byla wiec jeszcze radosniejsza:)
Na naszej plazy zebrali sie juz wszyscy stali bywalcy. Przyjechal tez Takis- Grek z Kanatadika, od 30 lat mieszkajacy w Kanadzie, w Montrealu. Co rok wraca do rodzinnej wsi na 3-miesieczne wakacje- jakze mu zazdroscimy! Potwierdzil, ze wyspa Evia jest doceniania przez Grekow, (turysci innych nacji wola reklamowana Krete), a nasze miejsce jest jednym z najlepszych:) Tu chyba lokalny patriotyzm Takisa wzial gore nas obiektywizmem- chociaz miejsce jest przepiekne!
Slonce zachodzi…
…wyruszamy piechota po plazy do naszej tawerny na kolacje. Stesknilismy sie za rybami i owocami morza:)
Ostatnie promienie jeszcze grzeja nas w plecy:)
Mile spotkania z fauna i flora po drodze to juz nasza specjalnosc;)
O tej porze jestesmy na codzien dawno po kolacji wiec teraz burczy nam w brzuchach:) Sloneczko odprowadzilo nas pod same “drzwi”;)
Nie bede sie rozwodzic, powiem tylko, ze w tawernie nie ma oficjalnego menu (i bardzo dobrze!), sa rewelacyjne ryby, kalmary (najmniejsze jakie jedlismy) i kapitalnie przyrzadzaja osmiornice (najwieksza jaka jedlismy;) i nie smakuje mi regionalny trunek- tsipuro:)
Kiedy sympatyczny wlasciciel wlaczyl wszystkie lampki westchnelismy z zachwytu. Spodziewalismy sie, ze tak wlasnie powinno tu byc wieczorem…bardzo romantycznie…
Plaze oswietlil duzy reflektor, zeby dzieci mogly bezpiecznie korzystac z kapieli w czasie gdy ich rodzice trzymaja sie za rece i patrza sobie gleboko w oczy…;)
Wszystko ma swoj koniec…opuszczamy tawerne pozno mowiac “kalinichta” pozostalym gosciom…
Brodzimy po kolana w wodzie idac do kampera. W taki sposob jeszcze nie wracalismy- jest to wielka atrakcja dla dziewczynek:) Plaza i morze noca zyskuja inny wymiar- szczegolnie gdy jest tak cieplo, nad glowami swieci ksiezyc i jest sie w Grecji…:)!