Rano na kemping zajechal sprzedawca ryb. Nie mial co prawda duzego wyboru, ale towar byl bardzo swiezy.
Kupilismy takie male ryby, ktore niestety trzeba bylo oskrobac i wypatroszyc. Nie lubie tego robic, choc potrafie. Jako dziecko oczyscilam chyba tone ryb, ktore namietnie lowil moj tata:)
Przemoglam sie jednak, poniewaz dziewczynki uwielbiaja ryby! Zapomnialam jak sie te stworzenia nazywaja…
Posolone i posypane oregano rybki wyladowaly w lodowce, my poszlismy na plaze. Po plazowaniu mielismy nasze ulubione greckie drugie sniadanie:)
Rybny obiad wszystkim bardzo smakowal choc Krzys narzekal na osci;)
Drugie, popoludniowe plazowanie bylo dla dziewczynek wyjatkowo atrakcyjne, poniewaz bawily sie w wodzie z dziecmi spotkanym na kempingu:) Graly w pilke w wodzie, dolaczyli jeszcze dwaj bracia- tez z Polski- i bylo 8 sztuk dzieciakow- niezla ekipa:)
Jutro jedziemy dalej. Sprawdzimy jak jest z miejscami dla kampera w Sarti, jak bedzie kiepsko to udamy sie na Portokali Beach:)
Poznym wieczorem mielismy przyjemnosc porozmawiac z jedna z pan z Polski (ktorej dzieci bawily sie z dziewczynkami). Tez rozmyslaja nad wyprawa na Peloponez promem. Zachecalam ich do tego goraco- ta wycieczka ciagle pozostaje podroza mojego zycia! Nic tego nie przebilo….
Kladlismy sie bardzo pozno, ale milo sie siedzialo w taki cieply i bezkomarowy! wieczor:) Przed snem myslalam jak ukoje rozpacz Olenki, kiedy bedziemy wyjezdzac…bedzie plakala za dziecmi…wspaniale te dzieciaki byly!