Mielismy wczesna pobudke:) Kierowca autobusu z Szeged (ktory mieszka w Roszke) odpalil swoja maszyne o 4.10:)) i udal sie do pracy. My w takim razie tez ruszylismy w droge- dzisiaj kolejne 800 km przed nami. Bardzo lubie zaskoczyc slonce kiedy wschodzi!
W drodze powrotnej robie bardzo malo zdjec…myslami jestem ciagle na rozgrzanej plazy…jeszcze czuje zapach morza i slysze jego oddech…
Kiedy otwieram oczy widze, ze mijamy wlasnie Bratyslawe;)
Zglodnielismy wiec cala dumna i blada wypatrzylam z drogi restauracje! Jakiez bylo moje zdziwienie kiedysmy do niej podeszli:) Okazalo sie, ze to klasyczna, slowacka pijalnia piwa! I nie ma nic, a nic do przekaszenia (za to piwne menu bardzo bogate!)- skandal, prawda?;) A plac zabaw jest- i to jaki!
…i rzeczka plynie obok…sielsko i anielsko:)
Musielismy jeszcze kawalek pojechac, zeby zabic glod:) Zatrzymalismy sie w restauracji Hotelu Kolonial w Skalite.
Zjedlismy ulubiona przez dziewczyny czosnkowa polewke, kluski z serem i nalesniki. Piwo bylo lane i bardzo smaczne- marki Kelt. Z porozumieniem sie nie bylo problemu:) Slowacy bardzo dobrze rozumieja nasz jezyk:) Zabawne bylo kiedy pani kelnerka po kazdym zapisanym zamowieniu mowila “hej!”:) Takie ichnie OK:)
Niedlugo po obiedzie bylismy juz w naszym kraju.
Na nocleg zjechalismy ok 1 km od glownej drogi, do Kamienska. Stanelismy na parkingu w bocznej, cichej uliczce i udalismy sie na spoczynek. To byl dluuugi dzien!