nasz czas szybko się kończył (Ola musiała wracać do pracy), a pogoda ewidentnie się zepsuła- po Rothenburgu wszystko wypadnie blado… nie bacząc na to po obiedzie ruszyliśmy przed siebie. minęliśmy Schillingfurst, ale nie zatrzymywaliśmy się na dłużej. naszą uwagę znowu zwróciły koty.
jechaliśmy dalej trasą w kierunku Wurzburga, ale bez entuzjazmu. w końcu podjęliśmy decyzję: jedziemy do Bamberga (podobno ładne miasto). dotarliśmy w deszczu. pół godziny szukaliśmy miejsca do zaparkowania w centrum, ale nic to nie dało więc wróciliśmy na wypatrzony wcześniej stellplatz (N 49 53 10,39 E 10 54 11,37)
przestało padać więc wybraliśmy się na wycieczkę, ale po kilku minutach wróciły opady, zawróciliśmy więc do kamperów. dzieci oglądały bajki, a my sięgnęliśmy do naszej piwniczki… piwo skończyło się bardzo szybko, więc ruszyliśmy na stację paliw położoną po drugiej na stronie rzeki. niestety w niedzielę zakupy można robić jedynie, jeśli na stację przyjedziemy samochodem, a my już nie mogliśmy… wróciliśmy do dziewczyn, które długo nie mogły uwierzyć w nasze słowa. sięgnęliśmy jeszcze głębiej do piwniczki po wino przywiezione z Polski.
to był nasz ostatni wspólny wieczór. planowaliśmy jutrzejsze zwiedzanie Bambergu, rozmawialiśmy o wszystkim co nam się podczas tej wyprawy przydarzyło. rozmawialiśmy również o przyszłych wyprawach, bo chcemy jeszcze podróżować w tym składzie.