z Monachium mieliśmy jechać z powrotem do Garmisch, ale 200 km tam, a potem 200 km z powrotem? na Zugspitze wjedziemy innym razem, a zaoszczędzone pieniądze wydamy na przyjemności 🙂 być może w Landsbergu, do którego zamierzaliśmy dzisiaj dotrzeć.
późnym popołudniem dojechaliśmy do celu. kilkadziesiąt minut jeździliśmy po miasteczku szukając stellplatzu, w tym czasie nasz przewodnik prowadził nas bardzo wąskimi uliczkami. w końcu trafiliśmy na miejsca postojowe dla kamperów za 1E doba (N 48 03 20,59 E 10 52 20,89)
kolację chcieliśmy zjeść w miasteczku, więc oprócz spaceru i podziwiania architektury wypatrywaliśmy pizzerii
każde podwórko miało w sobie dużo uroku (nie wchodziliśmy, zaglądaliśmy tylko ukradkiem)
robiło się coraz później, a my pośród masy lokali nie trafiliśmy na ten wymarzony. dzieciom buzię zamknęliśmy pysznymi lodami, ale czas mijał…
znaleźliśmy cudowną ukrytą uliczkę z małymi domkami szeregowymi
taki mostek nad rzeką płynącą kanałem pod domami
najpierw zobaczyliśmy placyk z fontanną
a za nim małą włoską knajpkę
widzieliśmy ją wcześniej z samochodu przez bramę i cały czas jej szukaliśmy
wypiliśmy tutaj wspaniały weisbier, zjedliśmy znakomitą pastę i pizzę. w pewnym momencie w naszą wąską uliczkę wjechał autobus
wycofać trudno, ale zawracać? to niemożliwe! autobus szorował podwoziem po stromym bruku
kierowca wyciągnął asa z rękawa- podniósł autobus na poduszkach i wyjechał. a wszystkiemu winna była ślepa wiara w nawigację… było już ciemno gdy wracaliśmy do kamperów