rano pojechaliśmy do Monachium. miasto kojarzyło nam się z BMW, ale przywitał nas… Mercedes


zaparkowaliśmy auto na dużym parkingu przy Parku Olimpijskim (N 48 10 17,18 E 11 32 26,16)


za kampera zapłaciliśmy 15E (24h). biwakować nie można, ale zostać na noc na pewno.

poszliśmy na spacer. Park Olimpijski jest olbrzymi, niestety obiekty podupadły, ale trwa generalny remont i być może już w przyszłym roku odzyska dawny blask.




prawie zabytkowe kasy

niesamowite zadaszenia nad obiektami sportowymi


zamiast kaczek w stawach pływają i po trawnikach chodzą… gęsi

po parku kursuje ciuchcia

dotarliśmy do głównego celu wizyty, czyli Sea Life (akwarium).









dzieci mogły dotykać ukwiałów

w drodze powrotnej przeleciał nad nami sterowiec

na stadionie olimpijskim w tym czasie rozłożył się cyrk, ale jakiś taki kosmiczny, tak przynajmniej wynikało z plakatów. a przecież jeszcze niedawno (do 2005 r.) stadion był miejscem rozgrywek Bayernu i TSV, na tym stadionie zdobywaliśmy złoty medal olimpijski i srebrny mistrzostw świata… to se ne vrati!
obiad zjedliśmy w kamperach, dzieci trochę się pobawiły na kocu

wsiedliśmy na rowery i wjechaliśmy na parkowe ścieżki, zatrzymaliśmy się przy Olympiaturm, czyli wieży o wysokości blisko 200 m, z której tarasu widokowego można podziwiać panoramę miasta.



BMW Welt

Allianz Arena

winda porusza się z prędkością maksymalną 7 m/s i ta szybkość robi wrażenie. tuż pod tarasem widokowym, który ma 3 poziomy, w tym jeden przeszklony, znajduje się restauracja, zlokalizowana w obrotowym pierścieniu dzięki czemu zajadając, popijając, dyskutując, nie ruszając się z miejsca mamy zapewniony stale zmieniający się krajobraz za oknem.
na górze znajduje się również Muzeum Rock’N’Rolla
można posłuchać muzyki z szafy grającej

oto “lustrzane” pianino Eltona Johna z koncertu w Kolonii z 1973 roku,

buty Marca Bolana

gitara Keitha Richardsa

koszula Jima Morrisona

i wiele innych…
zrobiło się nostalgicznie, ale trzeba nam było wracać, bo na dole został i rowerów pilnował Wojtek.