rano szybko zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy z Augsburga do Gunzburga, do Legolandu. pogoda nam sprzyjała, dzień miał być słoneczny i ciepły. chcieliśmy zdążyć przed godziną 10, by w pełni wykorzystać dzień.


wjechaliśmy na parking płatny 5E za dzień (N 48 25 28,48 E 10 17 49,77), który przed nocą trzeba opuścić. jeżeli przyjeżdżacie z noclegiem kierują Was na parkowy kemping.

podobno niemiecki Legoland jest bardziej zadbany niż duński oryginał. nie planowaliśmy wizyty w tym parku rozrywki z córkami, zakładając, że tematyka “lego” bliższa jest chłopcom niż dziewczynom. starsza córka często napomykała, że chciałaby zobaczyć Legoland, zdecydowaliśmy się więc tam pojechać. bilety kupione przez internet są tańsze- zamiast 145E zapłaciliśmy 99 E.

atrakcji było masa, nie ze wszystkich skorzystaliśmy. dziewczynki wybierały spokojniejsze zabawy, z niektórych korzystały po dwa razy







wizyta w fabryce i sklepie








przejazd ciuchcią to wielka przyjemność dla dużych i małych


przyszła kolej na fantazyjnie rozbudowany plac zabaw. miękkie sprężynujące podłoże ogranicza możliwość poważniejszych kontuzji.



okolice zamku, w którym znajduje się wejście na największy rollercoaster, ale to tylko dla najodważniejszych





na mniejszym rodzinnym rollercoasterze przejechaliśmy się wszyscy


dziewczynkom bardzo podobały się koniki


Ola i Mania poszły pobawić się klockami


następny punkt programu to obracającą się przeszklona platforma, z której roztacza się widok na cały Legoland



nagle z góry zobaczyliśmy coś…

co okazało się wodnym placem zabaw, na którym zakotwiczyliśmy na pół godziny. w tak upalny dzień (mimo że to koniec kwietnia) miejsce to okazało się zbawieniem dla rozgrzanych dzieci. przeoczyliśmy informację o konieczności zabrania strojów kąpielowych i ręczników, ale jakoś daliśmy radę, a dzieciaki piszczały z zachwytu



z nowymi siłami ruszyliśmy na podbój kolejnych atrakcji



po spokojnym kanoe znowu rodzinnie zaszaleliśmy i odważnie zjechaliśmy tym:

byliśmy mokrzy i lekko rozdygotani, więc aby się zrelaksować pojechaliśmy “klockowym safari”. zwierzaki potrafią nieźle zaryczeć 🙂





kilkakrotnie Ola wspominała, że chce iść do “krainy piratów”, tu jednak okazało się, że to zabawa raczej dla wilków morskich płci męskiej

panowie więc wzięli udział w najprawdziwszej bitwie morskiej. obsługiwali armatki wodne i obrywali podwodnymi bombami



następnie “małe Sea Life”, czyli projekt Aquarius





instrumentalna fontanna

był jeszcze jeden wodny plac zabaw i co najmniej kilka atrakcji, które opuściliśmy. na koniec poszliśmy do kina 4D, gdzie obejrzeliśmy krótką reklamówkę klocków- 4D robi wrażenie! a później w pół godziny zwiedziliśmy pół Europy 😉















wszystko co dobre szybko się kończy…

byliśmy w Legolandzie w czwartek, dzięki temu mamy bardzo pozytywne wrażenia. nie psuło dzieciom frajdy stanie w kolejkach do poszczególnych atrakcji (w weekend ponad pół godziny). nie było dzikiego tłumu i pogoda wyjątkowo dopisała. place zabaw wodne i lądowe są bardzo bezpieczne, antypoślizgowe miękkie podłoże amortyzuje ewentualne upadki. bilet kupiony przez internet można wykorzystać w dowolny dzień w sezonie. warto też mieć ze sobą własny prowiant i dużo wody do picia, ponieważ na terenie parku jest drogo i tylko fast food. atrakcje czynne są do 17, więc miniatury i zakupy lepiej zostawić na koniec. poza sezonem park czynny od czwartku do niedzieli!