obudziliśmy się wypoczęci. zjedliśmy śniadanie, Marianna odbyła poranny seans inhalacji, a ja ruszyłem na rekonesans po stacji. kiedy wjeżdżaliśmy wczoraj zauważyłem napisy “wc bus”, pani z obsługi stacji indagowana przeze mnie rano bezradnie wzruszała ramionami nie wiedząc dlaczego taka informacja się pojawiła. nie pozostało nic innego jak wrócić do auta i ruszyć w drogę.
padał deszcz, było mgliście, nieśpieszno poruszaliśmy się w kierunku Niemiec.
niemile zaskoczyły nas ogromne dziury na drodze ekspresowej przed Szczecinem oraz nawigacja, która “zgubiła się” gdzieś na mieście i minęło chyba pół godziny zanim wróciliśmy na właściwą drogę. zjedliśmy drugie śniadanie w McDonalds, zatankowaliśmy paliwo i ruszyliśmy ku granicy w Lubieszynie, bo do Stralsundu postanowiliśmy dotrzeć drogami lokalnymi. okazały się one bardzo dobre, dziur naprawdę niewiele, większość bieżących uszkodzeń została już naprawiona, kiedy u nas będą walczyć z dziurami aż do kolejnej zimy, a z częścią pewnie i tak nie zdążą 🙁
jechaliśmy przez Pasewalk, Anklam, Greifswald i chociaż widzieliśmy głównie mgłę, czasami coś dało się zauważyć
w deszczu dotarliśmy na stellplatz w Stralsund przy Centrum Karawaningowym Dahnke usytuowanym obok mostu na Rugię, 15 minut pieszo od Starego Miasta (N 54 18 11, E 13 06 01). cały czas lało więc skupiliśmy się na zajęciach z dziećmi w kamperze- gra w inteligenta, bajki, zabawa. w takie dni wielkość (kampera) ma znaczenie 😉 jutro, jeśli tylko pogoda pozwoli, zwiedzimy Stralsund i poznamy jego atrakcje.