nocka minęła nam przy wtórze deszczu oraz krzyków wracającej z imprez rostockiej młodzieży. momentami wątpiliśmy czy jesteśmy bezpieczni, ale pozostało nam spać jak gdyby nigdy nic, w końcu obok nas stał inny kamper… rano przekonaliśmy się, że kolejny nocował kilkadziesiąt metrów dalej (namiary parkingu: N 54 05 33 E 12 08 00, płatne w parkomacie 1E/godz., max 12E, w godz. 20-8 gratis)
widok na miasto całkiem zachęcający…
wczoraj dosyć wcześnie położyliśmy się spać, pomogła nam w tym degustacja niemieckich piw, więc obudziliśmy się wypoczęci i w bardzo dobrych nastrojach. po porannej toalecie, śniadaniu, rytualnych już inhalacjach Marianny i ćwiczeniach skrzypcowych Oli ruszyliśmy na spacer wzdłuż nabrzeża
staliśmy tuż obok zacumowanego lodołamacza Stephan Jantzen, który nosi imię słynnego niemieckiego marynarza i ratownika, samego statku nie zwiedzaliśmy
mijaliśmy zabytkowy drewniany żuraw
oto dowód, że transformatory też mogą być estetyczne:
miasto zaprasza nas do siebie kusząc niepozorną, acz ładną uliczką
minęliśmy zamkniętą na cztery spsuty marinę, zatrzymaliśmy się przy zabytkowej stacji kolei wąskotorowej
tuż obok stoi pomnik niemieckiego pisarza i poety urodzonego w Rostocku, Waltera Kempowskiego, którego losy skazały najpierw jako 17-latka na służbę w karnej jednostce Hitlerjugend, a potem na 25 lat (odsiedział 8) zakładu karnego w Budziszynie, wskutek oskarżeń NKWD o szpiegostwo…
przyznam, że mnie bardzo fascynują spichlerze, szczególnie tak piękne jak te w Rostocku
nabrzeże prowadzi aż do centrum hanzeatycznego, które mieści się w odrestaurowanych spichlerzach, bardzo przypominających nam Gdańsk. ta Rostocka restauracja oraz mariaż starego z nowoczesnym dowodzi, że stare może być nadal użyteczne, oraz że można łączyć odmienne style bez szalonego dysonansu
dojrzeliśmy tam włoską knajpkę, do której być może wyskoczymy dzisiaj na kolację, ale naszą oraz innych przechodniów uwagę przykuwał podtopiony żaglowiec.
ruszyliśmy dalej w kierunku starego miasta.
zwykłe bloki jakich u nas pełno, za to jak ładnie się prezentują
podobały nam zewnętrzne schody na budynku
Rostock nabierał uroku…
w niedługim czasie doszliśmy na rynek, przy którym mieści się kościół św. Piotra oraz pozostałości murów miejskich.
tuż przy murach, kościele mieszkają ludzie, z tabliczek na domach wynika, że raczej bogaci…
z pewnością zazdrościć Niemcom możemy estetycznych toalet…
w dodatku pełniących również inne praktyczne funkcje
spacerowaliśmy dalej ulicami tego wyludnionego miasta zastanawiając się co jest tego przyczyną. Rostock jest miejscem ładnym, lecz smutnym, a takie widoki nie są rzadkością.
tak ładnie, a tak pusto…
czasami zaglądaliśmy w okna 😉
tutaj zawróciliśmy
i znowu nasze klimaty
prace remontowe przy kościele św. Mikołaja
sam kościół okazuje się zamieszkany- na górze widać odkryte tarasy, pranie, anteny satelitarne…
bardzo podoba nam się, że Niemcy korzystają z rowerów nawet zimą
idziemy dalej w kierunku Nowego Miasta
pozostałości murów miejskich wraz z dołożonym stalowym fragmentem zgrabnie oddzielają starą i nową część miasta
znaleźliśmy sklep z fińskimi artykułami, niestety w niedzielę Muminki mają wolne
rynek nowego miasta, pusto…
w końcu pojawili się ludzie, zaczęło toczyć się jakieś życie.
wstąpiliśmy na coś słodkiego i kawę do cukierni
zaopatrzyliśmy się w pieczywo obserwując jednocześnie mieszkańców wokół nas. to na pewno “inni” Niemcy niż spotykani do tej pory w Bawarii, szarzy i smutni. w dodatku masa śmieci na ulicach, jeszcze z Sylwestra… póki co spuścizna DDR jest zbyt wielka…
kamienice w centrum zadbane
Fontanna Radości
kolejny przykład, że w Rostocku “stare” i “nowe” koegzystuje bez problemów, może dlatego że “nowe” nie jest brzydkie?
wróciliśmy na parking. dziewczyny zostały na dworze tworząc malunki kredą na asfalcie, my schowaliśmy się do ciepłego kampera. wiatr jednak dosyć szybko przegonił do środka najpierw jedną, potem drugą córkę. po obiedzie oddaliśmy się drzemce, nasłuchując tylko czy dziewczyny dobrze się bawią.