tego dnia mielismy w planie zajechac na kemping w Paralia Irion. Ponoc przyjazny dla duzych kamperow:) Wczesnie rano wrzucilismy kierunek Krzysiowi Holowczycowi i w droge!Niestety pod koniec trasy nasz nawigator sie pogubil i koniec koncow wyladowalismy na kempingu Lefka Beach. Dziewczynki jeszcze spaly wiec wyszlismy z auta rozejrzec sie czy bedzie dla nas miejsce. Niestety miejsce okazuje sie byc bardzo strome, zjazd w strone morza kretymi alejkami i bardzo daleko...Decydujemy sie ruszyc dalej, na plaze Karathona gdzie w/g przewodnika womo mozliwy jest serwis. Wsiadamy do auta, Krzys cofa z pol metra i czujemy, ze tyl auta spada w dol...i stajemy! Boje sie wysiasc z obawy co zobacze...czyzby nasza podroz miala sie tu zakonczyc..?:((( Wychodze i slysze jak Krzys pyta zduszonym glosem "zle to wyglada? zle?". Nie mam pojecia co odpowiedziec: tyl auta zsunal sie z murku i samochod siadl na nim w miejscu gdzie mamy schodek do domu...przod z lewej strony uniosl sie i kolo nie ma podparcia. Nie mozemy ruszyc ani w przod ani w tyl: 5 ton wisi na murku:(
szukaj na camperdiem