Categories Jadransko more '2010 (Chorwacja)
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą część włóczęgi. smutno opuszczać gościnną wioskę...
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą część włóczęgi. smutno opuszczać gościnną wioskę...
dojechaliśmy na camping Kalac i zaczęliśmy szukać miejsca. nasz towarzysz zbytnio zawierzył swoim zdolnościom językowym i wrócił do nas z propozycją jedynych wolnych w jego mniemaniu miejsc. było tam zbyt ciasno więc wkroczyliśmy do akcji i wespół z panem z obsługi znaleźliśmy miejsca, jeśli nie idealne to na pewno przyzwoite, z dużą ilością cienia, blisko sanitariatów, aczkolwiek trzeba się było do nich troszeczkę wspinać. towarzystwo na campingu spokojne, a pinie i krzaki zapewniały intymność. do wody blisko, a dzieci mogły jeździć na rowerach po asfaltowych alejkach...
wiedzielismy, ze jeszcze tylko jeden dzien na Korculi i bedziemy musieli opuscic goscinne progi tej wyspy: W zwiazku z tym szkoda nam bylo czasu na plazowanie od rana i wybralismy sie do miasta, zeby moc zobaczyc Korcule w pelnym sloncu. Droga do miasteczka wygladala tego dnia troche inaczej...zalana slonecznym blaskiem roslinnosc byla bujna i soczysta.
rankiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w dalszą drogę. najkrótsza trasa z Korculi na Hvar prowadzi promem do miasta Stari Grad, który pływa dwa razy w tygodniu. postanowiliśmy zaoszczędzić 200 zł i wybraliśmy drogę wzdłuż półwyspu Peljesac i drogą nadmorską do Drvenika, i stamtąd promem na Hvar.
najpierw prom do Orebica