całą noc lało jak z cebra. błyskało i grzmiało, ale spało się całkiem dobrze, nawet koty dosyć spokojnie to zniosły.poranek był chłodny i wilgotny, zostaliśmy więc w przyczepie. po śniadaniu dzieci obejrzały "Domisie", a potem wspólnie obejrzeliśmy film familijny na TVP1. obraz lekko zaśnieżony, ale i tak telewizor w lesie fajnie mieć :)doczekaliśmy obiadu, a potem pojechaliśmy się lansować do wsi ;) z nieba lała się woda i wobec braku suchych stolików na dworze usiedliśmy wewnątrz baru. nawet dobrze wyszło, bo na dworze było dosyć chłodno. dziewczynki dostały jajka niespodzianki i sok, a my "Tyskie". na koniec pełny talerz frytek i tak minęła prawie godzina. dziewczyny zrobiły jeszcze zakupy- pierwszy raz poszły same z pieniędzmi, zamówiły, zapłaciły i przyniosły resztę :) i ruszyliśmy z powrotem.przezornie ubraliśmy się w gumowce, dzięki czemu wykorzystując przerwy w opadach deszczu mogliśmy zatrzymywać się po drodze i zbierać kurki... do przyczepy wróciliśmy o 17:00 z pełnym 3-litrowym wiadrem, więc jutro czeka nas zupa kurkowa albo makaron z sosem kurkowym. a może i jedno i drugie? ;)do wieczora było raczej pochmurno i chłodno, siedzieliśmy w przyczepie i nie wiadomo kiedy wybiła siódma. wieczorynka w tvp, kilka bajek z dvd i pora spać... nie wszyscy, bo dorośli mieli jeszcze jedną atrakcję: komedia romantyczna na "jedynce", która zgodnie z recenzjami z filmweb.pl okazała się być świetnym pomysłem na wieczór. wprawdzie miał być jeszcze jakiś hit sensacyjny tego dnia, ale 23:00 to barbarzyńska dla nas pora, musieliśmy więc sobie darować :(na dworze było zimno, zapędziliśmy więc koty do przyczepy, a te z racji ograniczonej przestrzeni zaczęły demonstrować swoje niezadowolenie. kiedy w końcu się poddały, mogliśmy zasnąć w rytm padających kropel deszczu...
szukaj na camperdiem