Categories Ustroń na długi weekend
Marzenia sie spelniaja... Jedne szybko, inne troche pozniej- najwazniejsze, zeby nie przestawac marzyc!
Kiedy 8 lat temu wyjezdzalam ze Szczyrku, po krotkim pierwszym spotkaniu z moim przyszlym mezem obiecalam sobie, ze wrocimy tu razem jeszcze kiedys- nie myslalam, ze wrocimy z przychowkiem!:)

Z naszego kempingu w Ustroniu ruszylismy w kierunku Szczyrku przed 9 rano. Chcielismy uniknac kolejek na wjazd na Skrzyczne i miec duzo czasu na zwiedzanie po zjezdzie. Jechalismy przez przelecz Salmopolska i zatrzymalismy sie na niej na moment, zeby zrobic kilka zdjec i podziwiac panorame gor. Bardzo lubie wlasnie takie gory porosniete drzewami, nie lyse skaly, ktore mnie lekko przerazaja, ale przyjazne i kudlate:) Po chwili ruszylismy dalej kreta droga i niedlugo bylismy w Szczyrku.

Zatrzymalismy sie niedaleko stacji wjazdowej na Skrzyczne- mozna parkowac wzdluz chodnikow, jest duzo miejsca o tej godzinie. Slonce mocno juz grzalo, ale mimo to zabralismy dziewczynom cieple bluzy do plecakow. Potem okazalo sie, ze slusznie:)
Kolejki do kasy nie bylo. Tuz przed nami na gore wjezdzaly kegi z piwem do schroniska:) Jechalismy wiec w milej kompanii;)
Poczatkowo mielismy zamysl, aby wjechac tylko do polowy trasy- do Jaworzyny, a dalej pojsc pieszo niebieskim szlakiem, ktorym droga trwa ok godziny, ale pan w kasie spojrzawszy na nasze nieduze corki poradzil, zeby pierwszy raz raczej zejsc z gory niz sie na nia wdrapywac:) Posluchalismy grzecznie i po chwili stalismy na pomoscie w oczekiwaniu na krzeselka.
Trudno opisywac to co widzi sie jadac na szczyt- piekno w czystej postaci! Dosc powiedziec, ze mialam gesia skorke i lzy w oczach... Nasze panny zachwycone i szczesliwe oddychaly pelna piersia, podziwialy paprocie pod naszymi nogami, swierki i jarzebiny... cudnie!



Toaleta platna rowniez dla gosci schroniska, kolejka do przybytku wedzi sie w dymie papierosowym pani obslugujacej (czytaj: pobierajacej oplate) WC:( Pozostal niesmak. Szybko (po zjedzeniu drugiego sniadania) ewakuowalismy sie z budynku.
Jeszcze tylko pare krokow na sam szczyt, zebysmy mogli powiedziec, ze bylismy na samej gorze:)

Na szczycie podjelismy decyzje, ze schodzimy na piechote do Jaworzyny. Dziewczynki obiecaly, ze dadza rade wiec spokojni, że nie wybuchnie bunt na szlaku ruszylismy sciezka w dol. Nad naszymi glowami szybowaly ptaki oraz ludzie marzacy o skrzydlach:)



Droga jest stroma, roi sie na niej od kamieni usuwajacych sie spod nog, wije sie mocno. Przydaja sie dobre buty, najlepiej juz rozchodzone i trzymajace noge w kostce chociaz w zwyklych trampkach tez mozna jak sie okazalo:) Bardzo mily jest zwyczaj pozdrawiania sie na szlaku- czasem mijalismy kilku turystow wspinajacych sie w gore i robilo sie na moment gwarno od ogolnego "dzien dobry":)





Po malym posilku na polanie zjechalismy w dol i poszlismy szukac naszych sladow sprzed 8 lat: Willi Maggie, Galerii Sztuki i Gospody Bajka (zapamietanej przeze mnie jako Karczma;) Szczyrk pokazal nam sie duzo wiekszy niz kiedys, bogatszy o nowe budynki: knajpki, hotele, sklepy. Zaskoczyl nas milo cenami: zarowno jedzenie w restauracjach, zabawki dla dzieci (dmuchane zamki, karuzelki) jak i pamiatki mialy calkiem przyzwoite ceny (w przeciwienstwie do Leby, np!)











Jutro Czantoria!