mieliśmy wracać we wtorek, ale ordynator stanowczo nakazał wizytę kontrolną po tygodniu. udało nam się urwać jeden dzień i po środowej wizycie w szpitalu i stwierdzeniu, że wszystko z Olą w porządku, mogliśmy ruszać nad jezioro. ze względu na upał przesunęliśmy jednak wyjazd na czwartkowy poranek.prawie dwutygodniowy pobyt w Gdańsku wykorzystałem na pracę zarobkową, dzięki czemu przez najbliższy tydzień mogę się wylegiwać w słońcu 🙂 kąpiele w jeziorze i kurki… to pierwsze prawdziwe wakacje od wielu lat!nad jeziorem już o 8 rano było upalnie i duszno. najpierw puściliśmy koty do przyczepy, a potem wnieśliśmy do przedsionka wszystkie toboły. jeszcze jakiś czas zajęło nam rozpakowywanie, a w międzyczasie kawa, śniadanie, kolejne szklanki piwa…w końcu musiałem podłączyć telewizor, który poprzednim razem uszkodziłem zamieniając przewody we wtyczce. zasilacz kosztował jedyne 210 zł, a telewizor dalej nie chciał działać… mam nadzieję, że to wina zasilacza przyczepy, który podaje za mały prąd, bo jak nie to ;-(dziewczynki odbyły dzisiaj swoją pierwszą w tym roku kąpiel… marzyły o tym od zeszłych wakacji, ale zapobiegawczo, żeby Ola zdrowo doczekała operacji zabranialiśmy zamaczania się. niestety wiatr się wzmógł i musieliśmy skrócić kąpiel i sami nie zdążyliśmy się dołączyć, ale jutro to nadrobimy :-)kilka godzin spędzili z nami znajomi z Niemiec, którzy przyjechali na kwaterę z drugiej strony jeziora ponad tydzień temu, ale już dzisiaj musieli wyjechać. przyjechali tylko zabrać swoją deskę surfingową (korzystali w międzyczasie z naszego placu) i pożegnać się. było bardzo miło, postaramy się spotkać znów w połowie sierpnia.dzień mijał szybko, dzieci bajkę, mam nadzieję ostatni już raz, oglądały w komputerze, a potem słodko zasnęły. spędziliśmy jeszcze godzinę na dworze, przy piwie. jezioro było spokojne, my też się wyciszyliśmy…
Categories W domu i wokół domu