przed 9 wyjechaliśmy z campingu i skierowaliśmy się ku pobliskiemu Parkowi Dinozaurów. minęliśmy bramę…
parkingowy skierował nas na parking dla autobusów
zjedliśmy śniadanie i mogliśmy wyruszyć na zwiedzanie. najpierw oczywiście mini-sesja zdjęciowa 😉
przejście do kasy trwało chwilkę.
wejściówki dla naszej 4-osobowej rodziny kosztowały 80 zł
park już od wejścia prezentuje się wspaniale, wkomponowany w naturalny wodno-bagienny teren.
dużo tu atrakcji dla dzieci, np. domek “Jaskiniowców”…
pojazd łudząco podobny do tego którym poruszał się Fred Flintstone…
czy kolejka…
oryginalnym rozwiązaniem jest umieszczenie prehistorycznych gadów na piasku plażowym.
wyeksponowane najlepiej ze wszystkich ptaszysko podobało się każdemu. wrażenie robiła zarówno górująca postać, jak i opadająca ku nam kaskada wodna.
wrócimy tu kiedyś po to, by sprawdzić czym zarosną pergole znajdujące się na trasie.
wrażenie robiły największe z dinozaurów: brachiozaur i sejsmozaur.
wyspy na których położony jest park połączone są ze sobą urokliwymi mostkami.
oprócz dinozaurów wyeksponowano inne prehistoryczne zwierzęta, jak tygrys szablastozębny, mamut, słoń leśny, hiena jaskiniowa, niedźwiedź jaskiniowy…
spotkaliśmy swoich bliższych i dalszych przodków…
scenka rodzajowa pt.”Polowanie”.
dochodzimy do części relaksacyjno-gastronomicznej, przy niej znajduje się m.in. skansen. widać, że twórcy parku nie chcą zamykać się w formule parku dinozaurów…
dalej trasa edukacyjna wchodzi w las, na początek mamy ścieżkę zdrowia dla najmłodszych.
ta część parku jest równie urocza co poprzednie, wykorzystano ją m.in. do przedstawienia na kilkunastu planszach flory i fauny leśnej.
spacerując dalej natrafiliśmy na kucyki, do wyboru była przejażdżka bryczką oraz w siodle. dziewczyny miały rozbieżne oczekiwania, a pan z obsługi tylko jeden, do pomocy potrzebny okazał się tata.
kolejnym punktem na trasie było mini-zoo, a w nim króliki belgijskie, szopy, kangury, szkockie bydło, osioł, antylopy, kozy… i lama 🙂
potem przyszedł czas na wyczekiwany plac zabaw 🙂
było jeszcze kino 5-D, ale ominęliśmy je i udaliśmy się do kampera. było upalnie, zjedliśmy ogromne porcje lodów… postanowiliśmy nie robić obiadu i jechać do domu, w którym oczekuje nas babcia z kolacją na ciepło. dzięki wcześniejszemu wyjazdowi uniknęliśmy korków- to były bardzo udane Dni Dziecka 🙂
Gratuluję wspaniałej rodzinki:)
Oglądanie zdjęć zaczęłam od wyjazdów do Grecji, ale wszystkie relacje są wspaniałe. Czuje się miłość…zaufanie….ciekawość….Pomysł cudny i piękna pamiątka dla potomnych. Domyślam się, że greckie pochodzenie ma pan domu (grecki dziadek na skuterze rewelacja), ale dziewczyny ze swoim duchem podróżnika zachwyciły mnie. Dobrze, że dzieci znają swoje korzenie. Zazdroszczę tych podróży, emocji, widoków i przeżyć.
Życzę wszystkiego dobrego, szerokiej drogi na dalsze trasy!!! Dokumentujcie, bo warto, a pamięć jest ulotna. Z przyjemnością będę tu zaglądać.