w sierpniu Ola zaczyna juz cwiczyc na skrzypcach (czyli koniec laby wakacyjnej:)) wiec zabieramy instrument na wszystkie wyjazdy. Chcac miec jak najwiecej czasu na atrakcje musimy przemieszczac sie wczesnym rankiem. Do Karpacza wjezdzamy okolo 6 i szukamy parkingu. Mamy szczescie! Jest wolne miejsce niedaleko Swiatyni Wang (N 50 46 31.79 E 15 43 36.48). Jemy sniadanie z widokiem na Sniezke i robie lekcje z Olenka.


Marianna cieszy sie ostatnimi wakacjami bez instrumentu:) Za rok obie o tej porze beda grac- Mania zdala z powodzeniem do szkoly muzycznej: bedzie kolejna skrzypaczka w rodzinie;)

W czasie naszej pracy ktos puka do kampera. Pan Samozwanczy Parkingowy prosi o wycofanie auta z metr- bedzie mial wtedy wiecej miejsca dla swoich klientow;) Od nas nie oczekuje zaplaty, w dodatku jest pelen podziwu dla Olenki. Urzekla go chyba wykonaniem ‘Mazura’ (podsluchiwal pod oknem;))
Po lekcji wyruszamy w plener! Plan podstawowy na dzis to Zapora na Lomnicy, zdobycie Karpatki, a po poludniu zwiedzenie Swiatyni Wang. Reszta bedzie juz calkiem spontaniczna;) Niektore uliczki w Karpaczu roznia sie od zwyklych ulic;)

Mijamy ogromny hotel Golebiewski…a ja myslalam, ze Karpacz to przytulne, gorskie miasteczko z malymi domami, pensjonatami…nie spodziewalam sie takiego grzmota!

Dalej jest juz bardziej kameralnie…chociaz ciagle w dol- o czym nie daja nam zapomniec nasze nogi po wczorajszym wyczynie;)

…i dochodzimy do zapory! Lomnica to bardzo dzika i niebezpieczna rzeka. Zapora spelnila swoje zadanie podczas “Powodzi Tysiaclecia” w 1997 roku.

Tuz obok znajduje sie gora Karpatka- od niej swoja nazwe przyjelo popularne ciasto:) Ciekawe formy skalne pobudzaja wyobraznie! Gora jest granitowa, porosnieta lasem.


Drozka oplata Karpatke spiralnie, miejscami jest stromo…

Czytamy w naszym przewodniku o Walonczykach, ktorzy poszukiwali tu skarbow, o kopalniach srebra…dziewczynom podoba sie legenda o Czarcich Kamieniach, ktore wlasnie mijamy…Rodzinnie lubimy miejsca, ktore otacza nimb tajemnicy…

Podziwiamy wspaniale sosny, ktore porastaja wzgorze…i szukamy tajemnych znakow walonskich: krzyzy wykutych w kamieniach.


Karpatka nie jest wysoka, ale zdobycie jej szczytu daje nam satysfakcje:)

Zejscie to juz sama przyjemnosc.

Przypadkiem (zmuszeni sytuacja) zachodzimy do slawnej w Karpaczu “Apteki pod Zlota Waga”

W srodku- w formie wystawy muzealnej- stoja stare regaly i wyposazenie dawnych farmaceutow…

Noga za noga wracamy do kampera. Teraz mamy ciagle pod gorke;) Mysle, ze bardzo zdrowo jest mieszkac w Karpaczu:) Codzienne pokonywanie tych wzniesien MUSI byc zbawienne dla organizmu;)

Tuz przed dojsciem do domu kusi bar z lodami i zimnym piwem…coz trzeba na chwile przysiasc:)

Powyzej auto…z obiadem!:)

Z nowym zapasem sil idziemy do jednej z wiekszych atrakcji Karpacza- do Swiatyni Wang…znowu w gore!

Wierszowana reklamowka to jest to!…;)

Kiedy docieramy do kosciola okazuje sie, ze “placz i plac” i to wcale nie malo…


Wchodzi sie grupami na zmiane: raz polskojezyczna, raz niemieckojezyczna;), z glosnikow plynie monotonny glos opowiadajacy historie przybycia Swiatyni Wang do naszego kraju.
Podoba nam sie pomysl podwojnej sciany dookola kosciolka: po pierwsze izolacja cieplna, a po drugie miejsce gdzie wikingowie mogli zostawic swoja bron!:)

Wnetrze urocze w swojej prostocie, bez nadmiaru ozdob…



Na tylach swiatyni znajduje sie maly cmentarz. Jest tu pochowany miedzy innymi tworca Muzeum Zabawek Henryk Tomaszewski- slynny mim, zalozyciel Teatru Pantomimy Wroclawskiej.

Mozna tez spojrzec na kosciol z innej perspektywy.


Idziemy na dziedziniec i zapoznajemy sie z epitafium poswieconym hrabinie Fryderyce von Reden, ktora przyczynila sie do sprowadzenia Swiatyni Wang do Karpacza w 1842 roku. Od tego czasu swiatynia sluzy ewangelikom z calej okolicy.

Wieczorem dziewczynki prosza o jeszcze jeden spacer: na widziany wczesniej plac zabaw:) Nie odmawiamy:) Plac znajduje sie na bardzo ladnym skwerku- chyba niedawno powstalym.

Mamy widok na hotel- w basenach twardzi milosnicy kapieli: jest dosc chlodno! W nocy bylo tylko 7 stopni!

Dzieci sa nie do zdarcia:) Z powrotem przy kamperze tez sa pierwsze!:)

Potem jednak dosc szybko padaja:) Sporo wrazen jak na jeden dzien. Jutro beda mialy jeszcze wiecej atrakcji! Ale o tym na razie ‘sza’!