Ze względu na długą drogę powrotną zdecydowaliśmy się nie czekać do niedzieli. Pożegnaliśmy towarzystwo i w sobotnie południe ruszyliśmy w kierunku domu. W strugach deszczu pokonywaliśmy kolejne kilometry, zatrzymaliśmy się dopiero w Łodzi, by zatankować paliwo i zjeść hamburgera w McDonalds. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, ostatecznie zatrzymaliśmy się na stacji w Łysomicach w okolicy Torunia. Nocleg spędziliśmy wśród tirów, z kórym jeden okazał się chłodnią, co oznaczało regularny hałas co pół godziny, ale to już inna historia…
Po kolacji zasnęliśmy snem sprawiedliwych. Mimo bliskości torów kolejowych słyszeliśmy tylko jeden pociąg w nocy. Rano zobaczyliśmy, że ktoś spał w samochodzie osobowym obok nas, tylko w zgoła odmiennych od naszych warunkach… W przeciwieństwie do poprzedniego deszczowego dnia było słonecznie i po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Czekały nas 3 godziny jazdy nad nasze jezioro, gdzie mieliśmy zostawić przyczepę… i tak minęły nam dni dziecka 2009, bo taki był oficjalny temat naszej świętokrzyskiej wyprawy 🙂