Wykorzystując w miarę słoneczny dzień zamiast spędzić czas na planowaniu mebli do kuchni zabraliśmy dzieci i babcię na wycieczkę. Mieszkając w Gdańsku trudno odwiedzić miejsca oddalone o 30 km od miejsca zamieszkania, bo zawsze górę bierze racjonalizm: po co tłuc się na jakąś odległą plażę, kiedy wystarczy pojechać samochodem (10 min) lub na rowerach (20 min) czy też tramwajem (30 min, razem z dojściem) i jesteśmy w Brzeźnie. Czasami jednak warto się ruszyć dalej, bo…
O 9.10 wyjechaliśmy z Wrzeszcza, by mijając Gdańsk, Przejazdowo i Wiślinkę dojechać do mostu pontonowego na Wyspę Sobieszewską (zdjęcie pochodzi ze strony wyspa.pl)
“Wyspa” znajduje się w granicach administracyjnych Gdańska, ale jest jakby odrębną miejscowością turystyczną. Most jest czynny tylko w sezonie turystycznym, zimą kursuje prom. Długość mostu to ponad 180 m, ze względu na żeglugę środkowy moduł jest ruchomy i w określonej porze lub sytuacji jest otwierany. Są plany budowy nowego mostu, ale moje ulubione “euro 2012” ją oddaliło 🙁
W Sobieszewie sezon turystyczny w pełni, my pomknęliśmy dalej i po kilku minutach byliśmy już na przeprawie promowej w Świbnie. Prom akurat dobijał do brzegu.
Prom porusza się wzdłuż liny, napędza go holownik “Kleń”. Zimą nie kursuje. Zabiera na pokład 21 samochodów i 100 pieszych. Skraca drogę od strony Gdańska do Krynicy Morskiej o ponad 20 km. Więcej na oficjalnej stronie
Samochód zostawiliśmy na na lewym brzegu Wisły i weszliśmy na prom
Naszym kolejnym celem była…
…kolejka wąskotorowa. Udaliśmy się więc pieszo w kierunku Mikoszewa (kierunek Stegna)
W końcu, kierując się tablicami informacyjnymi dotarliśmy do torów kolejki.
Chociaż nie wyglądało to zachęcająco zawierzyliśmy słowom tubylca i przeszliśmy 200 metrów dalej wzdłuż torów w kierunku Wisły. Dotarliśmy do stacji końcowej Żuławskiej Kolei Dojazdowej “Prawy Brzeg Wisły”, która wygląda tak:
Kasy biletowej tutaj nie uświadczysz, a godziny odjazdów nabazgrano flamastrem na odrapanej tablicy 😉
Takie klimaty wąskotorowe lubimy najbardziej. Jest czas na drugie śniadanie. I jest jarzębina czerwona 🙂
I tak czekaliśmy na przyjazd kolejki…
Pociąg przyjechał punktualnie.
Wsiedliśmy…
Jeszcze tylko lokomotywę przestawić w drugim kierunku…
I pojechaliśmy. A niespełna pół godziny później wysiedliśmy na stacji Jantar-Młyn.
Naszym celem był ośrodek konny i wypoczynkowy oraz mini-zoo prowadzone przez Fundację “Wróć”
Spotkaliśmy tutaj zabawne kury…
…sympatyczne kozy…
…kota…
…i konia 😉
A właśnie! Wykorzystaliśmy okazję i poszliśmy do stajni oglądać koniki.
Marianna pokochała je od pierwszego wejrzenia. I nawet jej zapach nie przeszkadzał, a pod tym względem jest wyjątkowo wrażliwa… Czyżby szykowało się kosztowne hobby? 😉
Opuściliśmy ośrodek i udaliśmy się do centrum Jantaru. Karawaning widoczny tutaj jest na każdym kroku 😉
Zrobiliśmy się głodni poszukaliśmy więc smażalni ryb, bo nasze córki zażyczyły sobie ryby prosto z kutra… Było gwarno i bardzo wakacyjnie 🙂
Po obiedzie czekał nas kilkunastominutowy spacer na plażę…
Plaża w Jantarze zrobiła na nas ogromne wrażenie…
Szkoda tylko, że czasu mieliśmy tylko na symboliczne zamoczenie nóżek ;-(
“Musieliśmy” znaleźć jeszcze chwilkę na lody i kawę…
Do kolejki nie wracaliśmy pieszo…
Kilka minut czekaliśmy na powrotny pociąg…
Dwadzieścia minut później byliśmy już w Mikoszewie i powoli żegnaliśmy naszą przygodę…
Jeszcze jedna atrakcja dla naszych milusińskich – całkiem sympatyczny gminny plac zabaw.
Kwadrans oczekiwania na prom…
A po drugiej stronie Wisły czekał na nas samochód… To była naprawdę piękna wycieczka!!!
Dzięki takim tekstom jak te pokochałem internetowe blogi